Capítulo 024

Narrator ’s POV
       Czym jest radość? Chciałam Wam o niej opowiedzieć, ale sama nie wiem. Może zróbmy tak; opowiem Wam czym jest zwycięstwo. Tak, to świetny pomysł! A więc zacznijmy od początku.
Byli sobie młodzi ludzie, którzy wkraczali w dorosłe życie.. Nie, to bez sensu. Lepiej jak oni Wam to opowiedzą.


 Ludmila ’s POV
Londyn,Wielka Brytania

      Idiota. Idiota do potęgi entej!Co mu strzeliło do głowy by się z nim bić?! Czy on nie rozumie, że nic już dla mnie nie znaczy..
-Tak bardzo Cię przepraszam. Nie myślałam nawet, że on się dowie o Tobie. -mówię oczyszczając rany bruneta. Spomiędzy jego warg ucieka cichy syk. Niech ja tylko dorwę tego.. tego.. Brak mi słów by go opisać.
-Musiał się na kimś wyżyć. W końcu uciekłaś od niego praktycznie bez słowa wytłumaczenia?
-Naprawdę chcesz mi to teraz wypominać? -mówię kąśliwie. Niech nie zapomina o tym, że to przez niego tutaj jestem. Gdyby nie on pewnie nadal byłabym z.. León'em.
-Masz racje, przepraszam. -rzuca pośpiesznie.
Odkładam wacik przesiąknięty wodą utlenioną wymieszaną z krwią na umywalkę. Staje przede mną i przyciąga do swego obnażonego torsu.Wtulam się w niego. Mój świat ponownie nabrał kolorów.
-Nie opuszczaj mnie.


 Isabel ’s POV
      Muszę w końcu komuś o tym opowiedzieć. Nie potrafię już dłużej tego trzymać w sobie. Mam dość swej drugiej tożsamości. Nie potrafię już dalej tak żyć. Ciągnęłam to dziesiątkami miesięcy, ale już koniec. Muszę znów stać się jedną i tą samą kobietą. Chcę znów być matką i żoną. Brakuje mi mojej małej córeczki..
-Isabel, doskonale wiesz, że możesz mi zaufać. Chcę wiedzieć co Cię gnębi, bo ostatnimi czasy nie jesteś sobą. Jesteś.. inna?
-Laro, uwierz mi. To jest bardzo trudno. Naprawdę ciężko jest mi wrócić do tego o czym chcę Ci powiedzieć.
-Ma to coś wspólnego z Twoją ciążą sprzed dwóch lat?
-Tak, skarbie. To jest właśnie to, o czym chcę Ci opowiedzieć.
-Ale naprawdę nie musisz mi o tym mówić. Wpadłaś z jakimś mężczyzną - cóż zdarza się.
-Właśnie to chcę Ci wytłumaczyć. To nie była wpadka z przypadkowym mężczyzną. To było dziecko mojego.. męża.
-Męża? Ale ja nie wiedziałam, że jesteś.. byłaś mężatką?
-Mam również córkę.
-Cco, nie rozumiem? Jak to matką!?
-Ale jest coś bardziej szokującego niż to, o czym właśnie Ci powiedziałam.
-Czym możesz mnie jeszcze bardziej zadziwić?
-Tak naprawdę, nazywam się Elizabeth Bartra.


 Violetta ’s POV
      Niech minie noc i nastanie świt. Świt, który przyniesie spokój i wybawienie.
Niespokojnie przewracam się z boku na bok. Sen postanowił spłatać mi psikusa i nie odwiedzić mnie dzisiejszej nocy. Teraz, kiedy tak bardzo pragnę odpoczynku..
Otwarte na oścież drzwi balkonowe wywołują na mej skórze coraz większe dreszcze. Nakrywam koc na swe ciało po brodę. Nie daje mi on już takiego ciepła jak początkowo. Obracam się w stronę balkonu. Przede mną stoi czarna postać. Zdenerwowanie jak i przerażenie więzi dech w piersi.
Zbliża się do mnie.Nie potrafię się poruszyć, zupełnie jakby strach odebrał mi władzę nad ciałem.
-Tęskniłem. -ten głos, ta czułość..
-Diego..


***

      Odczuwam wewnętrzny niepokój. Minęło trzynaście miesięcy od kiedy po raz ostatni widziałam Diego - a teraz pojawia się jak gdyby nigdy nic. To nie tak powinno być! On nie żył! Był martwy..
-Gdzie jedziemy? -nic. Głucha cisza. -Możesz mi powiedzieć gdzie jedziemy? -unoszę głos. Nadal nic. Dupek. -Diego!
Patrzy na mnie pytająco. Na serio? Co z Tobą jest nie tak..
-Pytałam się gdzie jedziemy. -oznajmiam mu nieco spokojniej. Niesamowity jest fakt, że potrzebował kilku sekund by wyprowadzić mnie z równowagi.
-Niedługo zobaczysz.
-Nie możesz mi powiedzieć?
-Nie. -aha?
Wewnętrzny niepokój zaczyna wzrastać na sile, kiedy wjeżdżamy w dróżkę leśną.W ciągu ostatnich czternastu miesięcy, przeszłam wiele i jedyne co odczuwam w tej sekundzie to strach.


W nocy nie ulękniesz się strachu, ani za dnia - lecącej strzały. 

 Narrator ’s POV
      Ofiar było dość, ale tym razem w tej bajce to nie bestia będzie złem. Rolę złoczyńcy odegra przeszłość. Wspomnienia wracają - czy tego chcemy, czy też nie. Nie ma od nich ucieczki. Choćby miały dopaść Cię nawet metry pod ziemią, dokonają swego.
Przeszłość jednego z 'poległych' szykuje niezapowiedziane odwiedziny. Wizytę, która bólem wpisze swą obecność.

      Młody mężczyzna rozgląda się po terminalu londyńskiego lotniska. Poszukuję człowieka, który uznawany jest za trupa. Tylko garstka wie o jego przetrwaniu, ale są to naprawdę nieliczni. Trzy, może cztery osoby. Teraz krąg zaznajomionych powiększa się.
Wzrokiem natrafia na urodziwą blondynkę, trzymającą w dłoniach kartkę z wypisaną jego godnością. Ciągnąc za sobą bagaże zmierza ku niej. Staje na przeciw niej. W jego myślach zaczyna tlić się fantazja na temat blondynki, której nogi sięgają nieba. Przelotny romans z kobietą zapuszcza swe korzenie w jego umyśle. W końcu, kim byłby człowiek, gdyby nie marzenia..
-Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz.
-I czym syn człowieczy, że się nim zajmujesz.


 Anonymous ’s POV
      Niespotykana jest ich głupota. Myśleli, że to co zrobili ujdzie im płazem? Błagam, nie żyjemy w wykreowanym świecie Disney'owskich produkcji. To jest życie. Bezlitosne i nikczemne.
Odebrali mi rodzinę. Zabrali ostatnie osoby, które były w moim pustym życiu. Życie prowadzone przeze mnie dotychczas było bezstresowe, ale to już koniec. Rok plątaniny myśli. Dwanaście miesięcy żałoby. Trzysta sześćdziesiąt pięć dni w samotności. Tym razem, nie uchronią się przed śmiertelnym ciosem. Zemsta od teraz płynie w mych żyłach.


Ci, którzy ją spalili ogniem i wycięli, niech zginą od grozy Twojego oblicza!

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty