Capítulo 023

Rozdział zawiera wulgaryzmy!!

Dwa tygodnie później

            Narrator’s POV

      Londyn -niegdyś normalne miasto, stolica; dziś - pole walki. W bitwie nie można ufać nikomu. Każdy ma swoja własną obronę jaką jest samotność. Zaciętość u tych młodych wojowników jest uderzająca. Nie pisali się na takie życie, ale nigdy nie byli ich stuprocentowymi władcami. Wiedzieli, że kiedyś każdy z nich umrze, ale nikt nie spodziewał się, że tak prędko. Dla niektórych dzisiejsze starcie będzie tym ostatecznym.
Mówi się, że po śmierci fizycznej istnieje świat. Wymiar, w którym dusza nadal istnieje. Nie kona wraz z ciałem. Ale czym jest ten wymiar? Niebem, a może piekłem? Nikt tego nie wie. Nie powrócił do żywych ten, który u stóp Najpotężniejszego stanął, ani ten, który padł na twarz przez Najgorszym.
Tylko, kto pierwszy stanie twarzą w twarz ze śmiercią, z ostatecznym ciosem, który odbierze wszystko.
Polegli, Trupy, a może Zmiechy. Trzy oddziały śmiercionośne, a poza nimi garsteczka marionetek, które nie wiedzą jaki koszmar zgotuje im życie dnia dzisiejszego.


            Violetta ’s POV

 Londyn, Wielka Brytania

      Zupełnie się tego nie spodziewałam. Myślałam, że już na zawsze zniknął z mego żywotu śmiertelnego, ale jak zwykle głupiutka Castillo się myliła. León Verdas miał być zamkniętym rozdziałem, a znów uderza w mą codzienność.
-Dlaczego nie możesz zrozumieć, że to już koniec? Zupełny, totalny koniec. - mój ton głosu jest uniesiony. Jego obecność źle na mnie działa.
-Czyli poddajesz się. Najzwyklej w świecie się poddajesz!
-Osłabiliście mnie! Nie mam już siły na tą bezsensowną walkę! Od śmierci i tak nie ucieknę.
-Skoro nie chcesz ocalić siebie, pomóż mi ocalić Ludmile.
-To jest cios poniżej pasa. - jęczę desperacko. Temat z Ferro jest zbyt osobisty dla mnie.
-Ona Ci pomogła. Uratowała Ci życie! - krzyczy uderzając o blat wyspy kuchennej. Wzdrygam się przestraszona. 
-Pamiętam o tym. Po prostu..
-No co?! Ona nawet nie zawahała się z pomocą wobec Ciebie.
-Czego ode mnie oczekujesz? Że stawię czoła A? - pytam nieco piskliwie. Sama myśl o przeciwstawieniu się bestii wzbudza u mnie odczucie strachu. -Ten stwór jest chory psychicznie!
-Sama powiedziałaś, że od śmierci nie uciekniesz, więc czemu się powstrzymujesz? Pomożesz mi i możesz sobie umierać czy co tam chcesz robić! Mi zależy tylko na Brytyjce. Twój los mnie nic nie obchodzi! Możesz nawet zdychać w najgorszych cierpieniach!
Auć. Zabolało.
-Szkoda, że nie miałeś takiego podejścia, kiedy porwano ją po raz pierwszy. Wtedy jakoś wolałeś odwiedzać mnie w szpitalu, niż zająć się jej poszukiwaniem! Mogę nawet dać się kurwa oszpecić, bo wiem, że wtedy chciałeś mnie zaliczyć. Miałeś gdzieś los Ludmily!
Wściekłość na jego twarzy jest zbyt widoczna. Chyba nie spodobały mu się moje słowa.. Co ja mówię chyba, jest na mnie wkurwiony jak mało kto kiedykolwiek podczas mojego nastoletniego, nędznego żywota
-Nadal mogę to zrobić. - zimny dreszcz przebiega przez moje ciało na dźwięk tonu jego głosu. Ciężko przełykam ślinę. Zaczynam się go bać.
Nim dążę mrugnąć, przyciska mnie do ściany. Napiera na mnie swoim ciałem, a jego dłoń tworzy uścisk na mej szyi. Uczucie strachu daje o sobie znać. Szybkim mruganiem próbuję odpędzić niechciane łzy, który gromadzą się w kącikach mych oczu.
-Masz piękne oczy.-mój oddech jest bardzo ciężki i nierówny -powinienem Ci je odebrać - kontynuuje. Że co proszę?
-Co masz na myśli?
-Powinienem Cię oślepić. Wydobyć te piękne oczy i zrobić z nich breloczek do kluczy, ale wiesz co? Pozwolę Ci patrzeć na to cierpienie jakie niebawem na Ciebie się żuci niczym drapieżnik na swoją ofiarę, a ja będę z radością patrzył na twe konanie.
-Dlaczego mi to mówisz? Co ja Ci takiego zrobiłam, że mnie nienawidzisz?! -krzyczę przez łzy, których nie byłam w stanie powstrzymać. Słowa, które wypowiedział zraniły mnie niewyobrażalnie. Nie chcę znów wracać do przeszłości, błagam, nie!
-Bo jesteś nic niewartą suką, którą można poniewierać. Gdybym chciał mógłbym Cię nawet wytresować jak psa. Przybiegałabyś na każde moje zawołanie. -drwiący uśmiech formuje się na jego ustach -ale szkoda mi czasu na taką bezwartościową dziewczynkę. -spluwa na mnie, ale kontynuuje- wiesz czym jest BDSM?-pyta rozluźniając ucisk na mej szyi. Przytakuję mu. Znów napiera na mnie jeszcze mocniej. Ponownie zacieśnia ucisk -ledwo łapię oddech. -Przydałaby Ci się taka dyscyplina. Byłabyś moja, mógłbym robić z Tobą tyle rzeczy, a ty nawet nie mogłabyś mnie dotknąć, a kiedy ośmieliłabyś się to zrobić - zabiłbym Cię. Umierałabyś w męczarniach. Napajałbym się tym widokiem, ale nie chcę sobie brudzić rąk taką dziewuchą, która myśli, ze jest księżniczką. Wolę poczekać, aż A zabierze Cię do piekieł. - puszcza mnie i odchodzi. Haustem łapię oddechy. Zaciskam powieki próbując wymazać z pamięci wydarzenie sprzed kilkunastu sekund.
-León! - wołam za nim. Obraca się w moją stronę. Jego wzrok jest taki pusty, bez dna. Może i postradałam zmysły, ale.. -Pomogę Ci znaleźć Ludmile.


            Anonymous ’s POV

      Cichy szloch opuszcza me usta. To nie jest możliwe. Proszę, niech to nie będzie prawdą. Błagam..
Wstaję z klęczek. Mocno ściskam biały przedmiot w dłoni. Co się stało, już się nie odstanie.
Przecieram wierzchem dłoni mokre od łez policzki i opuszczam pomieszczenie, którym jest toaleta. Zaraz po wyjściu na korytarz, formuję dłoń w pięść i uderzam w najbliższą ścianę. Głośny pisk spowodowany bólem łamiącym kości mej dłoni opuszcza me usta. Powinnam ze sobą skończyć. Nie widzę już teraz swej przyszłości. Czemu byłam taką idiotką i opuściłam mój rodzinny kraj. Po jaką cholerę uciekałam z Włoch do tej pieprzonej republiki.. To państwo nie jest przyjaźnie do mnie nastawione.  Same niepowodzenia mnie tu spotykają!
Nie myśląc wiele, szybkim tempem kieruję się do pomieszczenia, w którym przebywa on. Człowiek, który zniszczył życie mnie oraz tym wszystkim marionetką. Nienawidzę go. Nienawidzę!
Z głośnym hukiem jaki spowodowały dębowe drzwi uderzające o ścianę, wchodzę do pomieszczenia mroku. Pieprzony hipokryta!
-Nie nauczyli Cię w domu kultury? -rzuca zaczepkę w moją stronę. Wiem, że próbuje mnie zdenerwować, ale nie dam mu się tak łatwo.
-Musimy porozmawiać. Poważnie.
Staje przede mną. Łapie mnie za łokieć i wyprowadza z pokoju, gdzie wprowadza się za każdym razem w stan upojenia alkoholowego. Prowadzimy mnie tak aż do swej sypialni umiejscowionej praktycznie w podziemiach tak samo jak i jego biuro tajemnic. Pokonujemy schody prowadzące w dół. Otwiera drzwi i wpycha mnie do pokoju. Wchodzi tuż po mnie.
Po raz pierwszy jestem w tym pomieszczeniu. Czarne ściany ciągną to miejsce pod władanie mroku, a czaszka z piszczelami zdobiąca jedną ze ścian jeszcze bardziej wpycha to we wspomniany mrok. Zapisane kartki papieru, fotografie oraz ubrania walają się po podłodze. W kącie stoi gitara, a obok niej puste butelki po alkoholu. Krzywię się na ten widok.
-Będziesz tak ilustrować to pomieszczenie, czy w końcu powiesz mi o co chodzi? -pyta kąśliwie. Pieprzony stwór! -No chyba, że chcesz inaczej spędzić ten czas. -proponuje uwodziecielsko.
-Jestem w ciąży.
-Wow, to może powinnaś pójść nad grób swojego byłego kochasia i mu to powiedzieć.
-Nie spałam z nim.
-Więc się puszczałaś? Gratuluję odwagi. Jak myślisz, rodzice są dumni z kogoś takiego jak..
-To Twoje dziecko, Diego.


            Lara ’s POV

  Londyn, Wielka Brytania

     Robi mi się smutno na samą myśl o tym, że nie zobaczę mojej córki przez najbliższe dni. Że też Isabel musiała ją akurat teraz zabrać na pieprzone wakacje. Wiem, Louise była z nią przez szmat czasu, no ale błagam! Teraz to ja powinnam się nią zajmować. Ja, nie Isabel. Louise to moja córka, nie jej!
-O czym myślisz? - pyta Luke obejmując mnie ramieniem. Chociaż on pozostał przy mnie.
-O Louise. Żałuję, że nie ma jej teraz z nami.
-Isabel niedługo z nią wróci, wiec nie masz o co się martwić. Przetrwasz te dni. Masz w końcu mnie.-uspokaja mnie. Przygarnie mnie do swej piersi. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam odpocząć od tych wszystkich problemów. Dzisiejszy spacer po parku w towarzystwie mężczyzny, z którym chcę wiązać przyszłość wiele mi dał. Czuję się taka spokojna, taka pełna życia.
-Tak, wiem. Dziękuję. -wtulam się w niego jeszcze bardziej. Przymykam powieki i wsłuchuję się w śpiew ptaków, który jest taki optymistyczny. Dość mam pesymizmu. Teraz pragnę radości, spokoju.
-Za co? -pyta, a zdziwienie w jego głosie jest namacalne.
-Za to, że jesteś ze mną. Byłeś ze mną podczas tych ciężkich chwil. Dziękuję właśnie za to. - mówię szczerze. Jego bliskość tak kojąco na mnie działa.
Nagle słyszę dźwięk, który po raz ostatni słyszałam tygodnie temu. Odskakuję jak oparzona od Luke'a. Rozglądam się dookoła, ale nic nie widzę. Słyszę natomiast krzyki osób znajdujących się w parku. Przenoszę swój wzrok na Shelleya. Krzyk odzwierciedlający mój obecny stan opuszcza me usta. Szarpię ramionami mego ukochanego. Ani drgnie. Dotykam czerwonego punktu w samym centrum jego czoła. Głośny płacz włada nade mną. Potrząsam jego ciałem, ale on nie reaguje. Jego oczy takie, takie puste. Brak w nich życia. Idiotko, przecież ono własnie z niego uleciało!
Całuję jego wargi. Nie oddam go. Boże, nie odbierzesz mi go! To mój Anioł!
-Kocham Cię Luke. Kocham  Cię! Odezwij się! - krzyczę jak opętana. On nie może mnie teraz zostawić! Nie teraz, kiedy wszystko się zaczęło układać. -Błagam Luke.. Kocham Cię.


            Anonymous ’s POV

      Tak! W końcu! Kolejny trup. Moje serce się raduje. Uwielbiam to uczucie! Nienawidzisz tego, rozumiesz? Nienawidzisz! Padam na kolana. Słyszę krzyki w mej głowie. Kłócą się.
-Nienawidzę śmierci.. Kocham ją! -walczę ze swym ciałem. Rzucam się na ścianę. Czuję się opętana. Rozdzierają mnie. Zostawcie mnie! Krzyk opuszcza me ciało. Rzucam się na wszystkie boki. Chwytam za włosy - szarpię za nie. Co się ze mną dzieje?! Boję się!
Atak ustaje. Padam twarzą na betonową posadzkę. Jest ona taka zimna. Koi moje nerwy. Koi mą dusze. Zaciskam dłonie w pięści, a następnie uderzam nimi o podłoże. Czuję jak każda, nawet najmniejsza kość w mych dłoniach łamie się.
Sięgam po leżącą nieopodal fotografię. Osoba znajdująca się na niej jest taka wesoła.. Dziś nastąpi Twój kres, marionetko. Zabiję Cię osobiście.


            Narrator’s POV

      Czas zguby nadchodzi. Marionetki zajmują swe miejsca na polu bitwy. Każda z marionetek jest pewna siebie, wierzy, że się uda. Śmiercionoścy wiedzą, że zwyciężą, ale zwycięzca może być tylko jeden, więc kto wygra? Cena jest wielka. Zdobyć można własne życie. Jeden z trzech zwycięży na pewno, ale co z przegranymi? Czy skonają wraz z największym przegranym? Na polu bitwy nigdy nic nie jest wiadome, a zasady są bolesne.


             Violetta ’s POV
      Czemu akurat dziś dom mego ojca jest opustoszały.. Nikogo przy mnie nie było, kiedy León mi groził. Ani jednej żywej duszy, która miałaby rzucić się mi na ratunek. Nie obchodzę stworzeń ludzkich. Jestem jedną z setek.
Słowa Verdasa zabolały mnie niewyobrażalnie, ale co ja mogłam począć w tamtym momencie? To było zbyt mocne jak na mnie. Ciężar jaki wtedy dźwigałam był niczym tonowy głaz na mym kruchym sercu, które w każdej chwili mogło się rozpaść. Zatłoczona tym wszystkim potrzebowałam chwili wytchnienia. Dziesięć minut drogi od domu Gerard'a mieści się plac zabaw. 
Jako mała dziewczynka często tu przychodziłam z rodzicami, bądź opiekunkami. Teraz wygląda to jak istna ruina. W moją pamięć wpisał się inny klimat tego miejsca. Wokół ani jednej żywej duszy. To osiedle jest puste. Czuję się tak jak bohaterka bajki powiązanej z westernem. Opustoszała wioska, gdzie piach bohaterce uderza w oczy.
Siadam na huśtawce. Odpycham się w tył. Lekki powiew wiatru unosi me fioletowe włosy.Pod moje stopy pada kawałek papieru. Schylam się po niego. Nie jest to zwykły kawałek nic nie znaczącego papieru, a zdjęcie.

W oczy jako pierwsze rzuca mi się twarz Diego. Dawno go nie widziałam.. Zaraz,co?! Co tutaj robi to zdjęcie!? Jest razem z kobietą. Ta kobieta jest piękna. Nie to co ja.
Serce wpada w sidła bólu. Nie zdawałam sobie ile dla mnie znaczył, dopóki go nie straciłam.
W oczy rzuca mi się cień. Zupełnie tak jakby ktoś za mną stał.. Moja wyobraźnia płata mi figle.
-Słodkich snów, Violetto.

 ***

      Budzi mnie mocne szarpniecie. Jęk bólu opuszcza me usta nieświadomie. Chcę się poruszyć. Nie mogę. Nie jestem w stanie poruszyć mymi kończynami. Co jest grane? Idiotko, przecież jesteś skrępowana jakimś cholerstwem, który przy poruszeniu dłońmi, wbija się boleśnie w skórę!
Wewnętrzne ja najchętniej spoliczkowałoby mnie za tą bezmyślność. Może León ma racje - może ja naprawdę nic nie wiem o tym bezuczuciowym świecie. Nie myśl teraz o tym kretynko!
Szarpię swym ciałem.
-Zadajesz sobie tym jedynie ból. - słyszę nieopodal mnie. Ten głos - to ten sam z placu zabaw!
Unoszę wzrok. Przede mną stoi kobieta. Kobieta ze zdjęcia.
-Kim jesteś? -pytam w niewiedzy. Pierwszy raz na oczy widzę tę osobę.
-Twoim koszmarem. -odpowiada opryskliwie. Już to gdzieś słyszałam, tylko gdzie.. A! Przecież to jest pieprzone A! -mocniej szamotam swym ciałem wciąż patrząc na Zmiecha. Drwi ze mnie.
-Jeszcze mocniej. Może przetrzesz się linami do kości. -kpi z mej bezradności. Co ja jej zrobiłam?
-Dlaczego tu jestem?
-A dlaczego by nie?
-Nie uprzejmie jest odpowiadać pytaniem na pytanie. -mówię nim mam okazję to przemyśleć. Patrzy na mnie wściekle.
-Czy ty mnie pouczasz? -warczy pochylając się nade mną. Nim mam okazję odpowiedzieć czuję ból. Pulsujący ból na mym prawym policzku. Uderzyła mnie!
-Dlaczego tu jestem? Co Ci zrobiłam, że chcesz mnie zabić?! Przecież ja nawet Ciebie nie znam!
-Nie ładnie jest bawić się w dwa związki na raz, nie wiedziałaś o tym?
-Co ty pieprzysz?
-Słownictwo Castillo. -poucza mnie. Jak ona śmie?! Niszczy moje życie przez miesiące, porywa mnie, a ostatecznie trzyma związaną na dachu jakiegoś budynku! O co jej do kurwy nędzy chodzi!?
-Umawiałaś się z moim chłopakiem podczas związku z mym bratem. -że co? Przecież ja nigdy nie.. Cholera! Marc i Diego! Ale Diego miał tylko brata, a Marc.. Dopiero teraz uderza we mnie podobieństwo między tą dwójką. Te same oczy, tak samo łagodne rysy twarzy. Ale chwila! Diego był jej chłopakiem?
-Nie wiedziałam, że umawiałaś się z Diego.
-Zerwał ze mną przez Ciebie.Zniszczyłaś mi życie! -ponownie mnie uderza, tym razem czuję metaliczny posmak krwi.
-Nie wiedziałam o tym!
-Jesteś jebaną suką, wiesz o tym? Pierdolona dziwka, który niszczy wszystkim życie dookoła. -spluwa na mnie.
-Nie mów tak do niej! -słyszę warknięcie, ale to nie ja jestem jego twórcą. Podobnie jak A, patrzę na nowo przybyłego. Marc. Nadzieja na moje ocalenie odpływa z chwilą, kiedy Marc przytula swą siostrę. Oboje stają przede mną. Patrzą na mnie z wyższością. Czym ja sobie na to zasłużyłam..
-Czas na Ciebie, Violetto. -słyszę głos A. Wiem o co jej chodzi. Wrota piekieł pewnie już się otwierają, by przyjąć mnie.
-Oszczędź ją Clara. Nie ma w niej już żadnego ratunku.
-Nie zasłużyła sobie na wyjątkowe traktowanie.
-Uwierz mi, zasłużyła. Pomogła mi. - słowa mego byłego chłopaka nie trafiają do Clary. Ponownie zadaje mi cios w policzek, a następnie otrzymuję kopniaka w bok. Zaciskam zęby, by tylko nie krzyczeć. Nie okażę swej słabości. Zbyt wiele razy to uczyniłam.
-Clara dość!
-Ta mała suka za wszystko mi zapłaci.
Z kieszeni swej czarnej bluzy wyciąga pistolet. Oczy rozszerzają się do niewyobrażalnych rozmiarów. Odblokowuje broń i wymierza ją prosto na mnie. Czyli tak ma wyglądać moja śmierć? Zaciskam powieki mocno, zupełnie jakby to miało mnie uchronić. Dla grzesznika jakim jestem nie ma już ratunku. Marc odpycha ją ode mnie. Padają na dach. Clara próbuje go z siebie zepchnąć. Nagle powietrze przecina pocisk. Przelatuje on tuż obok mojej głowy. Ciężkie westchnięcie - tylko tyle jestem w chwili obecnej w stanie wyrazić. Kotłują się nieopodal mnie. Są coraz bliżej krawędzi dachu. Krzyki, kłótnie - to wszystko to tylko akompaniament tego okropnego widowiska. Nagle granica zmniejszyła się do minimum. Spadają. Krzyk, pusty strzał, cisza.  Mój oddech jest urwany. Czuję kłucie w klatce piersiowej. Ból nasila się.
-Zdrowaś Maryjo.. -ból staje się nie do wytrzymania - [..] módl się za nami grzesznymi -czuję, że słabnę. Co się ze mną dzieje?! -[..] w godzinę śmierci -nie czuję świata. Czy ja.. umieram?  -Amen.
Witaj Stwórco.


            Narrator’s POV

      ,,Oplotły mnie więzy śmierci, dosięgły mnie pęta Szeolu, popadłem w ucisk i udrękę.''



Edit; Witajcie człeki moje kochane!  ;D Niestety (bądź nie)  jest to przedostatni rozdział  tej serii (poza nim pojawi się również epilog!)
W zakończeniu dzieje się wiele: umierają, wariują, grożą, zabijają.. Taka istna burza w tym rozdziale, ale trzeba przyznać, ze urok swój to ma. :)
A no tak, zapomniałabym.. Suprise! Diego żyje! ;p Ile ja miałam zabawy ukrywając go przed światem w swojej szafie xD No, ale skoro Diego żyje to nie zginęła również pewna osoba.. Włoszka, brunetka - dla tych co nie wyczytali z rozdziału - Francesca. O. kolejna niespodzianka! Fran spodziewa się potomka Diego! xD
Pogmatwane jest to wszystko, wiem o tym. 
No to chyba na tyle. Komentujcie, polecajcie ;)
Enjoy! ♥

Komentarze

  1. Czytając ten rozdział była w nie małym szoku (nie małym, chyba wielkim) ogólnie zakochałam się w tej całej historii. Jak byś zobaczyła moją reakcje na to że Diego jedna żyje. Czytając prawie wykończyłam mój komputer.
    Czekam tylko na kolejny rozdział
    Pozdrawiam
    Natalia =^.^=

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Oł maj gat!
      Ja to mam zastój!
      Nic nie poradzę!

      Zaskoczyłaś mnie.
      To jakiś horror!
      Ale tak mi się podoba <3


      Leon! Leon! I jeszcze raz LEON!
      Czemu taki jesteś?!
      Głąb kapuściany! Z kapusty pusty!

      Powiedz jak on mógł jej to zrobić?
      Nawyzywać, unieruchomić itp.
      Sama wiesz, że dużo tego było.
      Ty się ciesz, że ona ci pomoże!

      Przyznam się bez bicia.
      Zawsze czytałam Antymous!
      Hahaha nie wiem może mi łatwiej.

      Jak ta ,,Antymous''
      Nie obrażaj się jak ją tak nazywam. Ok?
      Jeju ona jest okropieństwem nad okropieństwami.
      Skopać, zabić to nic co nie?

      RODZEŃSTWO?!
      Zaskakujesz mnie dziewczyno!
      Ale, że Viola zabrała jej chłopaka.
      Oj ta A jest okropna!

      Do jasnej cholery!
      Violka umiera?!
      Żarty sobie robisz!
      Żarty! Leon ją potem uratuje co nie?!

      Rozdział
      P.E.R.E.Ł.K.A
      G.E.N.I.A.L.N.Y
      S.U.P.E.R

      Słowa ode mnie:
      Witaj jeszcze raz!
      Nie wiem co powiedzieć..
      Jest cudowny!
      Uwielbiam taką akcje!
      No porobiłaś zamieszania!
      I tak cię koffam!

      Czekam ☺
      Na :D
      Next :)
      Żela ❤

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty