Capítulo 022

 Ludmila ’s POV
Sydney, Australia

      Strasznie brakuje mi Naty. Dawno nie widziałam mojego promyku słońca, które rozpogadza pochmurny dzień. Od kilku dni czułam się.. osamotniona. Wtedy nie wiedziałam o co chodzi, ale teraz już wiem, że powodem takiego odczucia była jej nieobecność. Muszę wrócić do Londynu. Muszę znów zobaczyć moją zwariowaną latynoske.
Pośpiesznie chwytam za telefon. W kontaktach odszukuję numer mej przyjaciółki. Naciskam zieloną słuchawkę przy jej imieniu i przykładam telefon do ucha. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, przepraszamy abonament chwilowo niedostępny. Podejmuję się ponownej próby. Tym razem odbiera momentalnie.
-Wracam do Londynu. -rzucam wesoło. Nie otrzymuję odpowiedzi, zamiast tego słyszę ciężki oddech. -Naty.
-Ona nie żyje. -odpowiada ciężki głos.
Czuje jakby zrzucona na mnie tonowy głaz, przez który zionę własną duszą. Jak to możliwe, że ona nie żyje.. Moja Nathalia..
-Nie wierzę.
-Panie, dobyłeś mnie z Szeolu, przywróciłeś mnie do życia spośród schodzących do grobu.

Narrator’s POV
      Dźwięczny śmiech przeplata się z histerycznym płaczem. Piękna kobieta i chaotyczny umysł. Kruchy śmiertelnik przeciwko osobowości wielorakiej. Raz śmiech, raz płacz. Raz dobroć, raz zło. Stworzenie boskie kontra Zmiech piekielny. Dwie różne osobowości z odrębną tożsamością. Dissociative Identity Disorder. Choroba nie wybiera, ale skąd ona zaczerpnęła swego początku. Czy piękna kobieta była ofiarą przypadku? Nie, sama pokusiła się na tor cierpień i przeszkód jaki niosło za sobą zaburzenie dysocjacyjne tożsamości. Ale o co w tym wszystkim chodzi? Ona sama tego nie rozumie. Przegrała, po prostu. Wygrana zniknęła z horyzontu. Jest na dnie, które od powierzchni dzielą miliony. Zupełnie jak droga bez końca. Kiedy myślisz, że jesteś blisko celu, okazuje się, że przed Tobą jeszcze droga o zwiększonym dystansie. Szanse są małe, nawet i nikłe, ale dopóki będzie walczyć będzie znajdywać tlen na dnie. 

Anonymous ’s POV
      Z cichym syknięciem wydobywam ostatni kawałek szkła z ramienia. Co za Idiotka. Niech zacznie w końcu panować nad tą swoją jebaną huśtawką nastrojów! Wstaję od biurka tylko po to, by zabrać nową butelkę wysokoprocentowego trunku. Grymas wstępuje na mą twarz, kiedy zauważam tylko butelkę ginu. Cholerna dziewucha. Że też musiała akurat rozbić świetne Southern Comfort - w dodatku na moim ramieniu!
Zaczyna się robić nieznośna. Nie moja kurwa wina, ze jej najukochańszy chłopczyk, z którym byli tak na zabój (podobno) zakochani zdradził ją. No ja tego nie rozumiem.. Uratowałem tą kobietę przed śmiercią, a ona tak zajebiście mi się odwdzięcza.
-Zawładnęłaś już nad swoimi hormonami? - pytam, kiedy pojawia się w zasięgu mojego wzroku. Obdarza mnie nienawistnym spojrzeniem. Okej, nie chcę to nie. Na kolanach prosić jej o nic nie będę.
Otwieram butelkę ginu. Nim mam okazję skosztować jałowego napoju, wypada mi on z ręki.
-Czyś do końca postradała zmysły?!
-Nie odzywaj się nawet do mnie. -syczy niczym żmija. A może ona tak przeistacza się z przebrzydłego gada w temperamentną istotę, która jest stworzeniem najgorszego.. Ciekawe, może ja żyję z obślizgłym gadem - aż zaczynam się bać.
-Kiedy w końcu zrozumiesz, że nic już dla niego nie znaczysz? -pytam imitując ziewanie. Jej zachowanie jest już takie nudne. Ble,coś tam, ble, ble i tak na okrągło. Aż chce się tym rzygać!
-Nie możesz pojąć tego, że on mnie zdradził!?
-Moim zdaniem rachunki zostały już wyrównane.
-O czym ty znów pieprzysz? Nic nie jest wyrównane!
-Myślałem, że było Ci dobrze kiedy posuwałem Cię na blacie kuchennym..

Isabel ’s POV
 Londyn, Wielka Brytania

     Z papierowego kubka czerpię łyk już zimnej kawy.Moje myśli nie potrafią ułożyć się w jedną całość. Nie potrafię wyczuć o co w tym wszystkim chodzi. Znam Luke'a od niedawna - wiem znaczy wiele dla mojej chrześnicy, ale boję się o nią. Jeszcze mała Louise została w to wplątana.. Ich relacja jest taka.. dziwna.
Czemu zgodziłam się pomóc Shelley'owi. Młody biznesmen, który ma wielkie aspiracje na przyszłość, ale gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla moich dwóch kochanych dziewczynek. Moja siostrzenica oraz jej córeczka. Jak ja mogłam chcieć odebrać Larze jej malutką kopię. Przyznaję, mała przypomina swego 'ojca', ale jednak to po brunetce odziedziczyła większość cech. Najmłodsza z rodu Mebarak pojawiła się tak naprawdę tak nagle. Wszyscy byliśmy mocno zszokowani, ale doskonale wiedzieliśmy, że to nie wina Lary.
Domyślam się co w tej chwili myślicie. ,,Tak nie jej wina. Dzieciak znikąd się nie wziął!''. No właśnie, dzieci nie biorą się z powietrza, ale nie takie były jej plany. Chciała skończyć studia, otrzymać wykształcenie,znaleźć dobrą pracę i dopiero zaczęłaby myśleć o rodzinie, ale kolejność pomieszała się w trakcie.
Nadal pamiętam ten ból Lary, kiedy ona.. Moja chrześnica jest bardzo silna. Przeszła wiele, ale się wybiła.
Z otchłani myśli wybudza mnie zderzenia z czymś, a raczej z kimś. Unoszę wzrok. Nie błagam, tylko nie on! Nie teraz!

Will’s POV
      Pakuję ostatnie rzeczy do walizki. Zawiodłem mojego przyjaciela. Miałem ją chronić, strzec, pokazać na nowo piękno tego świata, ale nieoczekiwanie pojawiły się przeszkody. Nie mogę zostać w Londynie. Patrząc na nią.. Ehh, to za wiele..
W ręce wpada mi tekst piosenki, którą napisałem podczas pobytu w deszczowej stolicy. Napisałem ten utwór specjalnie dla niej.
Chwytam za gitarę leżącą w kącie. Ten ostatni raz. Po raz ostatni na Wyspach Zjednoczonych.
Szarpię za struny, które tworzą przypadkową melodię. Nie myślałem jeszcze nad linią melodyczną, ale warto spróbować. Choćby nawet okazało się to porażką, ale zawsze warto. Próby nic nie kosztują, mogą przynieść zwycięstwo, albo porażkę..
Przymykam powieki. Głęboki oddech i słowa same zaczynają płynąć z moich ust.

Unforgettable together, held the whole world in our handsUnexplainable, a love that only we could understand, yeahI know there's nothing I can do to change itBut is there something that can be negotiated?My heart's already breaking, baby, go on, twist the knife

Hey, hey, heyOh, why you're wearing that to walk out of my life?Hey, hey, heyOh, even though it's over you should stay tonightHey, hey, heyIf tomorrow you won't be mineWon't you give it to me one last time? 
Oh, baby, let me love you goodbyeOh, baby, let me love you goodbye 
 
Dźwięk oklasków wybudza mnie ze świata muzyki. To ona. Jest tu ze mną, ale.. to już rozdział zamknięty. Nadszedł kres.
Odstawiam gitarę na bok.Zamkniętą już walizkę kładę na ziemi.
-To było piękne.
-Nie śmiej się, proszę.
-Z uczucia pięknego jakim jest miłość nie można się śmiać. To by była hańba.
Wymijam ją. Nie mogę dłużej przebywać z nią w tym samym pomieszczeniu. To męczące.
-Żegnaj Violetto.
Czas wracać do domu. Australio, wracam. Z bólem serca, ale wracam.

Narrator’s POV
     Dwóch mężczyzn. Bracia, którzy w ogień, by za sobą skoczyli. Kopia kopii. Zero różnic, mnóstwo podobieństw. Mówi się, że braterska miłość jest nie do zdarcia, ale czy na polu bitwy panują takie same zasady?
-Liczę na Ciebie, Paul. -mówi jeden z klonów. Przytula swego brata, tak jak to mężczyźni w zwyczaju mają.
-Nie zawiedziesz się na mnie. - zarzeka się drugi, ale ile w tym szczerości, a ile fikcji?
-Muszę walczyć o swoje życie. Muszę walczyć o zwycięstwo.
-Pomścij mnie. -rzecze błagalnie. -Nie chcę paść przed władcą Hadesu na marne.
-Obiecuję. Stawka jest zbyt wysoka.
-Twoje szczęście odkupi moją duszę.
Rozeszli się w przeciwne krańce świata. Odosobnieni, rozdzieleni. To miało być ich ostatnie spotkanie. Następne dopiero w piekle.

Anonymos's POV

     A jeśli się o Chrystusie opowiada, że został z martwych wzbudzony, jakże mogą mówić niektórzy między Wami, ze zmartwychwstania nie ma?

Edit; Witajcie w tym.. zapomniałam co chciałam napisać xd
No wiec może tak od początku; Nie to bez sensu  - tak jak to fanfiction!! xd
No dobra, no to może przejdźmy do sedna:
Niebłagalnie zbliżamy się  do końca części pierwszej pt. Non volevo questo. Zostały może dwa rozdziały i epilog..
Ale ten temat pozostawię na później.
W tym rozdziale dzieje się dużo, nie wiem nawet czy nie za dużo. Hmm, oceńcie sami :)
Są psalmy, kłótnie, choroba i tajemnicze spotkanie dwóch braci, ale kim oni są..
Sorry, nie umiem pisać notek xd :D
No to na tyle.
See you soon & Enjoy! ♥

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty