Capítulo 021

 Luke ’s POV
Londyn, Wielka Brytania

      Gwałtownie naciskam hamulec. Auto z piskiem zatrzymuje się. Muszę się skupić.. Gdyby nie moja nagła reakcja potrąciłbym parę starszych ludzi trzymających się za dłonie. Przypominają mi moich dziadków, którzy wiele znaczyli i nadal znaczą w moim życiu. Starsze małżeństwo, które z dnia na dzień zakochuje się w sobie na nowo. Marzę o takim uczuciu, które przetrwa wszystkie przeciwności losu. Marzę o szczerej miłości. Prawdziwej i niepowtarzalnej jaka zdarza się tylko w bajkach.

Anonymous ’s POV
      Z wewnętrznym bólem kładę herbacianą róże przy drewnianym krzyżu. Ciche westchnięcie opuszcza me usta. Nie tak miało wyglądać jej życie. Miała być szczęśliwa. Powinna cieszyć się latami młodości, padać ofiarą uroku miłości.. Za kilka lat powinna czułym spojrzeniem obdarzać swe potomstwo bawiące się na osiedlowym placu zabaw..
Padam na kolana. Gdyby nie moje idiotyczne pomysły, nadal by żyła. Może zwyciężylibyśmy nad A., może bylibyśmy szczęśliwi, może.. byli byśmy szczęśliwi.. ze sobą.

-Pomszczę Twą śmierć.
Violetta ’s POV
 Londyn, Wielka Brytania

      Nie zważając na okropny hałas jaki tworzę. rozwalam wszystko co możliwe w mej sypialni. Ten ból psychiczny jest męczący. Nie licząc się z urazami zewnętrznymi próbuję złagodzić urazy wewnętrzne. Nie myśląc wiele uderzam pięścią w lustro wiszące na południowej ścianie. Krzyk nie przedostaje się przez zaciśnięte zęby. Kawałki szkła upadają na podłogę tworząc dźwięk kaleczący me uszy. Osuwam się po przeciwnej ścianie. Kulę się. Szkarłatna krew płynie po mej dłoni. Donośny szloch rozbrzmiewa wewnątrz mnie. Jestem jak rozhisteryzowana nastolatka, która nie panuje nad huśtawką nastrojów.
Drzwi do mojego azylu otwierają się z impetem. Wykonują ruch o 180 stopni i uderzają w ścianę. Unoszę wzrok. W progu stoi Jamie. W jednej dłoni trzyma butelkę burbonu oraz kryształową szklankę. Patrzy na mnie. Jego wzrok nie wyraża żadnych uczuć. Z zaciętą miną kręci głową. Zamyka drzwi, a następnie siada obok mnie. Przyniesione ze sobą rzeczy kładzie nieopodal nas. Obejmuje mnie ramieniem. Wtulam się w niego bardziej. Myślałam, że jestem silniejsza. Myliłam się. Cholernie się myliłam..
-Czy powinienem Cię teraz zrypać jak nieposkromionego szczeniaka?
-Rób co chcesz. -zakrwawioną dłonią ścieram niechciane ścieżki łez z policzków. 
-Nie miałem rodzeństwa, więc nie wiem co Ci powiedzieć. Wybacz, mała. -kącik ust unosi się ku górze na dźwięk uroczego, ale dość chamskiego przezwiska. Lata nie słyszałam tego pieszczotliwego zdrobnienia.
-Więc po co tu przyszedłeś? -pytam chłodniej, niż miałam w zamiarze.
-Brakuje mi towarzysza do butelki burbonu.
-Myślisz, że w tym stanie będę dobrym kompanem do jakiejkolwiek czynności?
-Skoro tak uważasz to ja może -wstaje, ale go powstrzymuję i ciągnę go w dół za czarną koszulkę opinającą idealnie jego klatkę. -Chyba, jednak zmieniłaś zdanie.
Ponownie zajmuje swoje miejsce, a zaraz po tym sięga po ''ekwipunek''. Do szklanki nalewa dużą ilość ciemnego alkoholu i podaje mi ją, a sam zostawia sobie butelkę.
-Wypijmy za chujowy świat. -kieruje w mym kierunku swój ''firmowy'' uśmiech. Unosimy szklane naczynia na znak toastu. Przykładam szkło do warg i przechylam je. Alkohol przepływa przez przełyk pozostawiając po sobie gorycz oraz ogień.

Niechciane łzy ponownie napływają mi do oczu. Nie dość ciche pociągniecie nosem sprowadza jego uwagę na mnie.
Obejmuje mnie i tuli do swego torsu. Nie powstrzymuję się. Łzami moczę mu koszulkę.
-Oj mała.. Uwierz mi, zapłacą za to.
-Skąd ta pewność?
-Uwierz mi na słowo..

Gerard ’s POV
     Moje myśli stanowią istną burzę. Nie potrafię racjonalnie myśleć.. Ba! Nie potrafię upleść sensownego zdania przez te nieuporządkowane myśli, a co tu mówić o racjonalnym myśleniu, bądź działaniu.
Doskonale słyszałem hałas dobiegający z sypialni Violetty. Niszczyła wszystko dookoła, krzyczała, ale ja nie.. nie potrafiłem do niej iść. Nie potrafiłem ruszyć w jej kierunku, ponieważ wiedziałem, że to moja wina. Ja ją do tego popchnąłem. Zraniłem moją malutką córeczkę.
Sięgam po ramkę ze zdjęciem. Cały mój świat na jednym zdjęciu.. Dwie najważniejsze kobiety mojego życia.
Teraz pozostała mi tylko jedna. Kiedyś miałem żonę, córeczkę, szczęśliwą rodzinę.. Teraz nie wiem nawet czy Violetta również nie odejdzie. Tylko ona mi została. Nie chcę jej stracić, ale moje zachowanie nie potwierdza moich zamiarów.
Żona zaginęła bez śladu, córka nie chce mnie znać.. 
Moja Elizabeth.. jak mam sobie poradzić.. Pomóż mi nim stracę naszą córeczkę.

Lara ’s POV
     Może to zaskakujące, ale ja.. tęsknię za moją małą córeczka. Malutka Louise, moją Louise. Domyślam się, że wiele osób uważa teraz mnie za dwulicową sukę. Czuję się oceniana. Tak, oto ja! Głupia dziewczyna, która oddała własne dziecko. Przyznaję się do tego bez bicia, ale nikt nie ma prawa mnie oceniać! Ludzie znają tylko moje imię, nie historię. Nikt oprócz mego psychologa oraz Elizabeth Isabel nie zna mej przeszłości.
Oczywiste było to, że kochałam i nadal kocham Louise, ale ja.. po prostu.. nie mogłam patrzeć na malutką dziewczynkę nie stawiając Boga na równi z Szatanem, ponieważ moja historia -choć stworzona przez Boga- była kierowana mocami piekielnymi. Może to chore, ale cofając się w tył o kilka miesięcy nie potrafiłam, a raczej nie dopuszczałam do siebie miłości jaką mogłabym darzyć tą malutką istotkę, która nie jest niczemu winna.
     A może to był znak. Próba życiowa, którą niemal przegrałam, ale podniosłam się. Udało mi się podnieść i zacząć na nowo. Zaczęłam -choć zdarzały się niepowodzenia i klęski-  na nowo, tylko, że tym razem pod urokiem strzały Amora. Szczerze pokochałam. Pokochałam Luke'a oraz dopuściłam do siebie odurzający urok mojej malutkiej Lou. Nie żałuję. Ta walka, którą przeszłam nauczyła mnie wiele. Ta lekcja życia dała mi klucz pasujący do tuzina gromad dróg. Ale najważniejsze; otworzyła mnie na bliskość, miłość, wiarę.
Narrator’s POV
     Piękna dziewczyna, którą zgubił świat nie potrafiła normalnie funkcjonować. Brutalny świat zmusił ją do najgorszych czynów. Nie potrafiła wybrać. Czułą, ze jest rozrywana na dwie przeciwne strony świata. Miłość do brata oraz chora fascynacja najgorszym. Bawiła się w Królową Cierpień z ognistą koroną bólu oraz niewinnymi duszami, których spotkała nie zasłużona zguba u swych stóp. Chwyta za krzesło stojące w rogu pokoju i uderza nim o ścianę. Drewno rozpada się - zupełnie tak jak jej dusza.
Popada w histeryczny śmiech,a  po chwili w płacz. Płacze boleśnie w akompaniamencie chorego śmiechu.
Nic nie mogła zrobić. Nie mogła przeciwstawić się złu. Nie potrafiła stawić czoła chorobie. Padła ofiarą niewyobrażalnego ciężaru choroby z jaką przyszło jej się mierzyć. Brutalne życie nią zawładnęło. Przegrana jest na wyciągnięciu ręki, ale co z wygraną...
Anonymous ’s POV
-Nie będziesz marionetką śmierci, obiecuję.


Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Omg hej!
      Omg hej!
      Omg!
      Hej!

      Matko co on chce zrobić?
      No co?
      On jest taki tajemniczy...

      Violka błagam!
      Uspokój się!
      Cisza spokój!
      Bo krew leci!

      Lara no po co?
      No po co oddawałaś?
      Cholera!
      PO CO?!

      Rozdział
      P.E.R.E.Ł.K.A
      G.E.N.I.A.L.N.Y
      S.U.P.E.R.

      Brak notki!
      Szmutam

      Pozdrawiam :D
      Czekam :)
      Na :D
      Next :)
      Żela ❤

      Usuń
  2. To jest cudowne *-*
    Jak Ty to robisz? :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty