I love you
Ślub; przysięga małżeńska przed Bogiem...Z
czym kojarzy Wam się takie wydarzenie? Większość pewnie myśli o radości,
szczęściu podnieceniu [...] Pff, nic bardziej mylnego. Wściekłość, nienawiść,
nieracjonalne myślenie, rozpacz.. Można by nawet powiedzieć, ze był to
najgorszy dzień w całym moim życiu! Nie chcę nawet myśleć o tym dniu.
Bezuczuciowy kretyn. Jak mógł mi to zrobić [...] Nienawidzę go. Nienawidzę!
Dźwięk pukania do drzwi wybudza mnie z mojego
osobistego świata cierpień, zadumy. Ciche 'proszę' opuszcza me usta. Do
pomieszczenia, które poznało mój wewnętrzny ból wchodzi on. Bad Boy od siedmiu
boleści. Od kiedy stał się taki kulturalny.. Nie poznaję już nawet zachowania
mego porywacza.
Zgadza się. Zostałam porwana. Odebrał mi
szczęście. Mój osobisty promyk słońca.
-Czego chcesz? - pytam chłodno. Zniszczył mi
życie. Nienawidzę, nienawidzę!
-Porozmawiać.
-Będę rozmawiać tylko z León'em. Ale chwila;
przecież go zabiłeś!
Zabił moją miłość. Niech wszyscy diabli go
wezmą.
-Nie unoś się. - warczy. Nie mam do niego
nawet grama szacunku.
-Cox. -patrzy na mnie pytająco- Łaknę Twojej
zguby.
Dzień mijał za dniem. Tydzień za tygodniem.
Już drugi miesiąc jestem skazana na towarzystwo zabójcy, niszczyciela miłości.
Pragnę jego śmierci. Chcę zobaczyć jego
konanie. Ten sam ból w oczach, kiedy zabił mego ukochanego. León, kocham Cię.
Retrospekcja;
Jak ja tego nienawidzę! Nowa szkoła, nowi
ludzie, nowe otoczenie! Nic gorszego chyba nie ma na tym świecie. W BA miałam
przyjaciół – osoby, które musiałam porzucić. To takie niesprawiedliwe. Chwila
przecież życie jest niesprawiedliwe.
Pierwszy dzień w nowej szkole. Po prostu będę
bawiła się niesamowicie! Wyczuwacie ten sarkazm? Czas zmierzyć się z pierwszym
dniem. Rozpoczęcie roku szkolnego – no i po co to komu?
///
Nareszcie koniec. Po jakiego groma tak męczyć
uczniów już pierwszego dnia. Paranoja. W końcu mogę zrzucić z siebie tą
przeklętą sukienkę. Szybko zarzucam na siebie ubrania z mojej ulubionej
kolekcji. Czerń - uwielbiam tą barwę. Z szuflady wyciągam papierosy, które
lądują w mej kieszeni krótkich szortów. To właśnie moje życie; zbuntowana, agresywna,
inna.
Wychodzę na balkon połączony z moim pokojem.
Opieram się o barierkę. Czemu życie jest takie ciężkie..
Mój wzrok przykuwa nieznana mi dotąd postać.
Stoi przy mojej posiadłości, opiera się o śmiercionośną maszynę, które faceci
tak kochają. Bezkarnie się we mnie wpatruje. Kogo znów tu przywiało.
-Masz może ogień?! - woła na tyle głośno bym
mogła go usłyszeć. Wyciągam z kieszeni paczkę papierosów, a z niej natomiast
zapalniczkę z moimi inicjałami. Taka fajna pamiątką. Rzucam ją mu. łapie
przedmiot bez najmniejszego problemu.
-Jestem León. - odjeżdża. Kącik mych ust
drga. Idiota. Interesujący idiota..
///
Od 5 miesięcy uczęszczam do liceum. Chodzę
tam tylko po to, by odpukać te wszystkie lata edukacji i koniec. Ale nie dziś.
Dziś wolałam zostać w domu. Nie chodzi o to, że źle się czuję. Po prostu; nie
chcę spotkać Verdasa. Źle bym się czuła, wiedząc że szatyn patrzy na mój
każdy, nawet najmniejszy ruch.
Nie chodzi o to,że źle się czułam, po prostu
nie chciałam spotkać Meksykanina. Uważałam, że źle bym się czuła,wiedząc,że
chłopak patrzy na mój każdy ruch.
León Verdas, chłopak o hipnotyzującym
spojrzeniu kocha mnie - ze wzajemnością - ale ja do swoich uczuciach raczej
nigdy się nie przyznam. Nie przyznam się do tego, że zakochałam się w chłopaku
z zupełnie innej ligi.
Dźwięk dzwonka do drzwi przyciąga me myśli.
Przecież dopiero co moja mama wyszła do pracy, czyżby czegoś zapomniała?
Nieśpiesznie podchodzę do drzwi. Od razu po otworzeniu ich pożałowałam.
Chciałam jak najprędzej zamknąć drewnianą powłokę i odciąć się od koszmaru
życia codziennego, ale nie mogłam. Nieproszony gość uniemożliwił mi to.
-Czego chcesz León? - nie odpowiedział. Bez
zbędnego zaproszenia wstąpił w cztery progi domu, który zamieszkuję wraz z mą
rodzicielką. Zamknął drzwi i przycisnął mnie do ściany. Spojrzał na chwilę w me
oczy, a następnie brutalnie wpił się w moje wargi. Chciałam go odepchnąć, ale
oboje byli silniejsi. On oraz moje uczucia. Poddałam się i odwzajemniłam ten
miły, miłosny gest. Uśmiechnął się. Poczułam to.
Zsunęłam z jego ramion kurtkę, która
opadła na podłogę wyłożoną panelami.Zjechał z pocałunkami niżej, ale ja nagle
tak jakby oprzytomniałam. Zebrałam w sobie wszystkie siły i odepchnęłam go.
-Nie zabraniaj mi okazywać miłości. Nie
wzbraniaj się.
-Nie kocham Cię. Nie mogłabym zakochać się w
kimś takim jak ty. - z moich ust padło najgorsze kłamstwo na jakie mogłabym się
tylko zdobyć.
-Nie wierzę Ci. Zaprzeczasz własnym uczuciom.
Dopuść do siebie fakt, że mnie kochasz.
-Właśnie, że nie. To,że zawsze dostawałeś
tego czego chciałeś nie znaczy,że ze mną też tak będzie.Ja nie jestem żadną
zabawką,którą najpierw się pobawisz a potem rzucisz w kąt.
-Czyli myślisz,że ta opinia,która panuje w
tej słabszej grupie o mnie i o moich znajomych jest prawdziwa?-spytał patrząc w
me oczy.Nie odpowiedziałam.Nie chodziło o to,że wierzyłam jakoś przesadnie, że
ta opinia panująca wśród uczniów jest prawdziwa,wręcz przeciwnie.Wierzyłam w
to,że León jest zupełnie inny, ale jednak wątpliwości miałam.W końcu w każdej
plotce jest ziarenko prawdy. -Fajnie wiedzieć,że uważasz mnie za
dziwkarza.-powiedział głosem przepełnionym bólem.
Jego wzrok był pełen bólu i rozczarowania.
-León-westchnęłam.
-Nic już nie mów.-powiedział stanowczo,zebrał
z podłogi swoją kurtkę i wybiegł z domu. Nie fatygowałam się by założyć kurtkę
i wybiegłam z domu w bokserce i krótkich spodenkach od piżamy. Dogoniłam go
dopiero niedaleko jego domu. Szarpnęłam go za rękę co spowodowało,że odwrócił
się w moją stronę.
Wspięłam się na palce i wpiłam się w miękkie
usta szatyna. Chłopak na początku oszołomiony, odwzajemnił po chwili
pocałunek. Przybliżył moje kruche ciało bliżej do siebie i pogłębił pocałunek.
Całował z taką zachłannością, jakby ten pocałunek miałby być naszym ostatnim.
Stawał się on coraz bardziej namiętny.
Odsunęłam się od niego i z uśmiechem na ustach zaczęłam się od niego oddalać.
-Jeżeli chcesz czegoś więcej to mnie
złap!-krzyknęłam w stronę chłopaka. On tylko uśmiechnął się pod nosem i ruszył
w pościg. Szybko zmierzała w kierunku swojej posesji.Wbiegłam na tyły
posiadłości.Chciałam szybko wejść do środka przez drzwi tarasowe,ale nie
zdążyłam,gdyż León złapał mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie.
-Złapałem.-odparł ze śmiechem.
-I co teraz zrobisz?-spytałam czując jego
ciepły oddech na swojej szyi.
-Z chęcią bym Cię wrzucił do basenu,ale nie
chcę byś się rozchorował,więc po prostu Cię zgwałcę.-zaśmiał się. Zawtórowała
mu.
Verdas jeszcze bliżej przyciągnął mnie do
swego torsu. Oparłam głowę o jego ramie.Staliśmy w zupełnej ciszy. Z każdą
sekundą nasze usta znajdowały się bliżej siebie. Po kilku sekundach złączyliśmy
je w pocałunku pełnym namiętności i pożądania.Wszystko poszło w zaskakująco
szybkim tempie.
Upadam na łóżko z wielką siłą. León chwilę po
tym zawisa nade mną. Jego usta całują moje wargi z wielką zaciętości i
brutalnością. Wplatam palce w jego ciemne włosy. Odsuwa się ode mnie i okrakiem
siada na mych biodrach.
-Lubisz ostry seks? – pyta zsuwając z moich
bioder szorty, które chwile później lądują obok łóżka.
-Tylko taki preferuję. – mówię żartobliwe,
choć tak naprawdę będzie to mój pierwszy raz. Podnosząc się przy pomocy łokci,
na których skupiam swój cały ciężar.
Chłopak uśmiecha się drwiąco i pochyla się w przód by złożyć przelotny pocałunek popychając mnie przy tym w tył. Wsuwam dłonie pod koszulkę, która idealnie opina jego tors.
-To chyba będzie niezapomniana noc.
Koniec retrospekcji
León był tym pierwszym. Pozwoliłam mu się
rozdziewiczyć. Chciała przeżyć swój pierwszy raz z kimś kogo kochałam.Niby nie
przyznawałam się do tego, ale skradł on moje serce już na początku nauki
w barcelońskim liceum.To były dla mnie piękne chwilę. Niby nie powinno zaczynać
się znajomości przez łóżko, ale po takich chwilach uniesień powstają zazwyczaj
pary.Pary,które mocno się kochają.Dwoje kochanków, a tak nagle staje się kimś
ważnym dla siebie.
Spoglądam na okno. Świat pogrążony w
panowaniu mroku. Północ, najpiękniejsza pora dnia. Kocham tą pustkę. Jedyna
chwila w ciągu dwudziestu czterech godzin, kiedy mam ochotę krzyczeć z radości.
Me serce zapamięta ten czas po kres. Wtedy ofiarował mi coś pięknego. Ofiarował
mi siebie.
Wstaję z łóżka, w którym wypłakuje swój
żal,ból, tęsknotę. Podchodzę do szafy stojącej w kącie pokoju. Wyjmuje z niej
biały, koronkowy materiał. Przytulam tkaninę. Nadal aksamitna w dotyku.
Odkładam ją na łóżko. Zrzucam z siebie
wygodny dres. Spoglądam na swe odbicie w lustrze. Jestem strasznie wychudzona.
Mój organizm trawi już sam siebie.
Sięgam po suknię, którą miałam na sobie tego
dnia. Przyodziewam w nią swe drobne ciało. Ciężkie westchnięcie opuszcza me
usta.
Opuszczam cztery ściany przesiąknięte mym
bólem i tęsknota. Chłód posadzki styka się z mymi stopami. Przez ciało
przebiega dreszcz. Najciszej jak potrafię kieruję się w stronę kuchni.
Dziewczyna w sukni ślubnej. Wychudzona,
blada. W mroku wyglądam jak upiór. Mogłabym bez problemowo pełnić rolę zmary
nocnej dręczącej dusze grzeszników.
Z szuflady, która cichutko skrzypi wyciągam
nóż. Ostrze idealnie błyszczy w blasku księżyca. Opuszkami palcy przejeżdżam po
srebrnym ostrzu.
Jednym, ruchem wbijam go w swą klatkę. Z mych
ust wydobywa się krzyk. Nie kontrolowałam go. Krew wypływa na śnieżnobiałą
tkaninę.
Światło w pomieszczeniu rozbłysa. W progu
stoi on. Mój porywacz. Przerażenie malujące się na jego twarzy jest takim
uspokajającym widokiem dla mego serca, które wylewa z siebie szkarłatną ciecz.
To mój ostatni obraz życia ludzkiego.
-Kocham Cię León.
Budzę się. Jestem sama, a wokół mnie tylko
biel. Stoję pośród mgły. To takie spokojne miejsce. Jasne promienie światła
uderzają we mnie oślepiając. Spod przymrużonych powiek patrze na to widowisko.
Stoi przede mną. Znów go widzę. Nie myśląc wiele rzucam się w jego ramiona. Łzy
radości wypływają z mych oczu.
-W końcu Cię zobaczyłam. - mówię przez łzy.
-W końcu Cię zobaczyłam. - mówię przez łzy.
-Będziemy razem już na wieki. - szepcze.
Składa pocałunek na mym czole.
Chwyta mą dłoń. Stajemy na wprost światłości.
-Byłeś tam szczęśliwy?
-Czekałem tu na Ciebie. Nie wkroczyłem w
progi niebios, ponieważ wiedziałem, że miłość zwycięży. Chciałem zrobić to u
Twego boku.
-Kocham Cię.
-Kocham Cię.
Dziewczyno jak ty to robisz?
OdpowiedzUsuńKocham wszystko co piszesz <3
K.
Przepiękny! Płaczę...
OdpowiedzUsuń