Capítulo 013

Edit; Tak bardzo Was przepraszam. Byłam pewna, że dodałam rozdział w piątek, a tu takie cuś... Za wszelkie błędy przepraszam z góry.
Miłej lektury! ;3

León's POV
Madryt, Hiszpania

      Od lepszych 40 minut próbuję znaleźć Ludmile. Zupełnie jakby zapadła się pod ziemię. Jak kamień w wodę. Pierw idiota zwany barmanem, potem jakaś dziewczyna mnie całuje. Miałem wielką ochotę uderzyć ją w tą wytapetowaną twarz. Wracając; jakbym miał mało zmartwienień, no ale kurcze! Cristian, Diego, Vilu, Fran. . no i jeszcze Lu. Nie wiem może to tylko przypadek, ale jeżeli osobą odpowiedzialną za zniknięcie Brytyjki jest ta sama co kryje się za zgubą pozostałych to obiecuję, że to szatańskie nasienie samo wykopie własny grób. Mogę przesiąść to na wszystko.
Właśnie, barman. Może on ją widział. Rozglądam się po sali. Dostrzegam go przy wyjściu z sali. Przepychając się między tłumem roztańczonych nastolatków podążam ku niemu. Wychodzę za nim z klubu. Oddala się od budynku na niewielką odległość. W jego prawej dłoni dostrzegam telefon. Podchodzę bliżej.
-Kiedy skończysz ta blondyna ma trafić do mojego łóżka. - szok wbija mnie w podłoże. Czy oni rozmawiają o mojej ukochanej? Nie, na pewno to tylko przypadek. 
-Ludmila, hę.. Właścicielka imienia równie piękna.
Teraz mam już pewność. Mówią o mej dziewczynie. Jestem tego pewien.
Szybszym krokiem do niego podchodzę. Ostrze po raz kolejny wysuwa się z mego rękawa. Zaskakuję chłopaka przystawieniem noża do jego szyi. Mocno ściskam rękojeść. Drugą dłonią wyciągam z jego uścisku telefon komórkowy. 
-Witaj León' ie.
O mało co nie dostaję zawału słysząc w słuchawce swoje imię. Głos wydaje mi się znajomy, ale pewności nie mam. Próbuję sięgnąć pamięcią w przeszłość, ale nic nie przychodzi mi na myśl.
Głęboki wdech i próbuję opanować swoje emocje. To zaskakujące w jak krótkim czasie wypite dawki alkoholowe potrafią opuścić cały twój organizm. To co wypiłem w jednej sekundzie uleciało ze mnie. Zupełnie jakbym nie wypił dzisiejszego wieczoru ani kropli wysoko procentowego trunku.
-Kim jesteś? - warczę wprost do aparatu. Szyderczy śmiech rozbrzmiewa w mym umyśle.
-Koszmarem, przed którym nie uciekniecie.


Ludmila's POV

      Ciężkie powieki ociężale unoszą się ku górze. Głowa boli niemiłosiernie, zupełnie jakbym ucierpiała od uderzenia jakimś łomem. Ciemność; tylko to widzę. Słyszę tylko szmery. Coraz głośniejsze. Szarpię swym ciałem. Czuję jak coś boleśnie wbija się w moją skórę. Czyżbym była związana?
Niespodziewanie zostaję pchnięta w tył. Upadam z wielkim hukiem na twarde podłoże. Nie wiem nawet, kiedy zostaję z wielką siłą uderzona w brzuch. Z moich ust wydobywa się jęk bólu. Ponownie obrywam, tym razem mocniej. Krzyczę z bólu. To tak cholernie boli!

***

      Mój oddech staje się niespokojny słysząc ciężkie kroki stawiane na betonowej posadzce. Serce bije jak szalone. Ponownie zostanę pobita? Za co? Co ja takiego zrobiłam... Czy skrzywdziłam kogoś tak mocno by teraz cierpieć w życiu? Czy zadałam bliźniemu krzywdę niewybaczalną by teraz znosić niewyobrażalny ból...
Materiał zawiązany na poziomie oczu doskonale kryje rozszerzone od strachu źrenice. Nie potrafię ruszyć się nawet o jeden głupi milimetr. Strach paraliżuje moje kończyny. Umysłem zawładnęła panika. Ból i strach paraliżują mnie od wewnątrz.
Oddech ginie. Nie słyszę nic. Kroki ucichły. Niespodziewanie moja twarz spotyka się z czymś zimnym. Zupełnie jakby był to metal. Ból promieniuje. Czuję metaliczny posmak. Krew.
Boję się. Boję się, że już nigdy ich nie zobaczę. . .

Lara's POV
Londyn, Wielka Brytania

      I w przód, i w tył; i w przód, i w tył. . . w przód, i  . . . do cholery! Ile to już trwa?! Godzinę, dzień, rok, wiek? Nie rozumiem; jak długo można siedzieć w jednej sali, przy jednej osobie. To jest po prostu śmieszne. . .
Oddycham raz za razem. Nie potrafię uspokoić swoich myśli. Kiedy wraz z Leo zjawiłam się w penthouse'ie Luke'a. On, Luke. . . Jego stan przerażał. W chwili kiedy moje ciało i duch były z nim obecne. . Uśmiechał się. Ten uśmiech; był taki piękny, ale skrywał drugą stronę - strach. Ten strach był przerażający, a kiedy osunął się na podłogę, chciałam krzyczeć. Krzyczeć głośniej niż kiedykolwiek widząc jego stan. Zapamiętam do końca swych dni ten widok. Był on taki znajomy, a zarazem przerażający.
Pamiętam, pamiętam swój krzyk. Pamiętam i zapamiętam. Tak krzyczała mała dziewczynka o kasztanowych loczkach, kiedy jej rodzice. . .
Zrywam się na równe nogi, kiedy starszy mężczyzna w białym kitlu wychodzi z sali. Jego twarz jest zmęczona, co zdecydowania jeszcze bardziej go postarza. Jego wzrok namierza na mnie oraz Leo, który również się tu zjawił. Uśmiecha się do nas blado, ale za to z życzliwością. Kiwa głową na moje  niewypowiedziane pytanie dotyczące stanu Shelley'a. Wypuszczam z płuc długo przetrzymywane powietrze. Wszystkie mięśnie rozluźniają się. Teraz może być już tylko lepiej.


Federico's POV
Londyn, Wielka Brytania

      Kolejną już godzinę próbuję rozwiązać zagadkę zaginięcia mej partnerki. Francesca. Dziesiątki godzin spędzonych w samotności. Bez niej. Mej ukochanej.
Nerwowo uderzam końcem ołówka o blat dębowego biurka. Głowa pulsuje od natłoku myśli. Przez te cholerne, przykre wydarzenia przestaję racjonalnie myśleć. Nie potrafię skupić się na niczym innym jak tylko na odnalezieniu Fran.
Serce o mało co nie zatrzymuje akcji, gdy mój telefon komórkowy daje o sobie znać. Z przyłożoną dłonią do lewej strony klatki piersiowej spoglądam na ekran telefonu marki Nokia. Połączenie przychodzące od.. Numer zastrzeżony.. Ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy przesuwam kciukiem po ekranie. Załączam tryb głośnomówiący. Początkowo słyszę tylko szum, potem krzyk. Przerażający. Serce od razu przyśpiesza tempo bicia. Gdyby ktoś zmierzył mi teraz puls, byłby zaniepokojony wynikiem.
-Podoba Ci się ten dźwięk, prawda?Zniekształcony głos, dźwięk towarzyszący krzykom, które ucichają minimalnie.
-Kim Ty do cholery jesteś!? - warczę z przepełniającym mnie w obecnej chwili jadem. Jestem bardzo bliski sfiksowania. Tracę kontrolę nad samym sobą..
-Fran jest piękną kobietą. Znaczy dla Ciebie wiele, nieprawdaż?
-Powiedz mi chociaż czy żyje!
-Chcesz ją ocalić. Popraw mnie, jeśli się mylę.
Zaciskam wargi w cienką linię. Oczywiście, że znaczy dla mnie wiele. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jest kobietą mego życia.
-Czyżbyś miał cień wątpliwości, Federico? - kąśliwa uwaga uderza we mnie niczym czerwona płachta w byka. Wzbudza same negatywne odczucia.
-Czego ode mnie oczekujesz?
-Przyłącz się do mnie.

Komentarze

  1. nic nie szkodzi że dopiero teraz ;) ważne ,że jest *-* rozdział cudny nie wiem czy tylko ja czy może jeszcze ktoś ale czytając czuję emocję bohaterów.. wciąż jestem ciekawa tego wątku z Violą oraz tego czy Fede się przyłączy do.. tej osoby (?)... Piszesz wspaniale ;* Życzę weny i czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuudowny ;*
    (Wybacz, nie stać mnie na dłuższy komentarz, bo mam małe [wielkie] problemy z internetem, przepraszam ;*)
    Kerry (Rox xy)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże Ludmila , biedactwo
    Ratuj leon
    Nir wiem co mam mowić , ja nie wiem , ale czekam na next i sie boje coraz bardziej o nich

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam już dawno, ale dopiero teraz zebrałam się w sobie i napisałam komentarz ;3
    Jak zawsze - świetne. Widać, że przykładasz się do rozdziałów, ale pisanie i tak sprawia ci przyjemność. Kocham to, że nie brakuje tu kreatywności i każdy dział potrafi zaskoczyć. Jednym słowem : CUUUDO *.*
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty