Capítulo 010

Dedykacja dla . . . Rox xy ;3

León's POV
Madryt, Hiszpania
      
      Kilka godzin. Tyle minęło od kiedy otrzymałem niepokojący telefon od wybranki mego przyjaciela. Od tamtej chwili ślad po niej zaginął. Zresztą; nie tylko po niej.
Kiedy taksówka zatrzymuje się pod domem Hernández'a pośpiesznie podaję kierowcy należytą kwotę i wraz z Ludmilą wychodzę z pojazdu. Niegdyś posiadłość braci Hernández, teraz istna zagadka.
Trzymając blondynkę za jej delikatną w dotyku dłoń, staję przed drzwiami, za którymi czai się tajemnica. Z wewnętrzną sprzecznością dotykam pozłacanej klamki. Drzwi ustępują. Wymienia z mą ukochaną zdziwione spojrzenia.
Pcham lekko drzwi. Przed moim oczami ukazuje się wnętrze posiadłości. Wraz z Brytyjką przekraczamy próg. Nie wyswobadzając swych dłoni, zmierzamy ku głębi domu. Krzyk. Tylko to słyszę, kiedy wraz z blondynką stajemy w salonie. Jej krzyk przerażenia łączy się z mym niedowierzaniem. To co widzę. . .


Nathalia's POV
Londyn, Wielka Brytania

      Desperacko przeszukuję mieszkanie. Klucze. Kiedy nie są potrzebne, cały czas "potykam" się o nie, natomiast w chwili gdy się spieszę. .szlak by to trafił!
-W końcu! - entuzjastycznie klaszczę i zabieram klucze spod kolorowych pism, których wraz z Ludmi jesteśmy fankami. Pośpiesznie wychodzę z domu. O mało nie potykam się o własne nogi w drodze do windy. Jak na złość metalowe drzwi zasuwają się nim mam szansę znaleźć się w środku. Ze złością wymalowaną na twarzy zbiegam po schodach. Już między jednym, a drugim piętrem zaczynam odczuwać zmęczenie. Bieganie po schodach w 13 centymetrowych szpilkach. Ugh, nikomu nie polecam.
Potykam się. Gotowa na swój upadek zaciskam powieki. Nic takiego jednak się nie dzieje. Zamiast bliskiego kontaktu z podłożem ląduję w obcych mi ramionach. Uchylam powieki. Napotykam hipnotyzujące tęczówki o zielonej głębi. Pięknej głębi. . .


Francesca's POV

      Łzy wzruszenia. Nie jestem w stanie ich powstrzymywać.To jest. . To. . coś pięknego! Ale dlaczego!? Dlaczego on musiał umrzeć. (!?)
-Ej, Fran. To tylko film.
-Tylko film? Tylko film?! To piękna historia miłości!
-Skarbie...
-Nie zrozumiesz. Jesteś jak miliardy mężczyzn na tym świecie. Nic tylko piwo, mecz i seks. .
-Okres? - pyta z niechęcią wymalowaną na twarzy.
-Niestety. - wzdycham ociężale. Nienawidzę tych cholernych dni. Nic tylko widok krwi, burza uczuć; raz radość, raz wzruszenie, oraz zdenerwowanie. Do tego jeszcze brzuch cholernie boli. Dlaczego akurat kobieta ma przechlapane w życiu. Ja się pytam; dlaczego?! Kim był ten szowinista, który to wymyślił. . 
-Lody? - kiwam entuzjastycznie głową. -Mięta z czekoladą?
-Kocham Cię.
-Ta, ta. . - macha na mnie ręką wstając z brązowej kanapy.


***

      Ni stąd, ni zowąd mój telefon daje o sobie znać. Sięgam po aparat i nie siląc się nawet by spojrzeć kto dzwoni, odbieram.
-Tak słucham.
-Witaj Francesco. - słyszę obcy mi głos. Wydaje się zniekształcony, gdyż nie potrafię rozróżnić czy rozmawiam z kobietą, czy z mężczyzną. -Nie czujesz się samotna?
-Nie rozumiem.
-Oj biedactwo. Musi Ci być smutno samej. Nikogo bliskiego. . .
-Słucham? - pytam piskliwym głosem. Ta rozmowa zaczyna mnie przerażać.
-Będziesz rozpaczać po swym ukochanym. Nie mylę się, prawda?
-Kim jesteś?!
-Osobą łaknącą zemsty. .
Nie słyszę już nic poza sygnałem oznaczającym zakończenie połączenia. Wpatruję się w powoli gasnący ekran. Hałas. Głośny huk przyprawiający me serce o palpitację. Momentalnie zrywam się na równe nogi. Podbiegam do okna. Kontury. Tylko to widzę w szarówce panoramy.
Niespodziewanie jasność w mieszkaniu znika. Ciemność. Otaczający mnie mrok. Słyszę kroki. Ciężkie i donośne.
-Kto tu jest? - pytam przerażona. Kroki są coraz to bardziej wyraźne. Panika wzrasta. Sama pośród władania króla ciemności. Po omacku szukam czegoś na swą obronę. Kiedy w prawej dłoni znajduję się "broń", pełna niepokoju kieruję się w głąb salonu. Kroki ucichły. Może tylko mi się zdawało. .
Czuję przeszywający ból. Padam na kolana z bólu.
-Żegnaj.


Lara's POV

      Głupi telefon. Że nie miał kiedy się popsuć! Teraz nie mam nawet co robić w tym ogromnym penthouse'ie. . Ahh, to moje szczęście.
Bijąc się z myślami sięgam po telefon firmy Apple należący do Luke'a. Waham się czy powinnam użyć jego iPhone'a by skontaktować się z Isabel. Po chwilowym namyśle załączam telefon.  Ekran rozbłysa. Przesuwam palcem po ekranie. Powinien chronić swój telefon hasłem. Brak zabezpieczenia jest z jego strony lekkomyślne. Wstukuję w aparacie numer mej ciotki. Chwilę czekam aż odbierze. Nic takiego jednak się nie dzieje. Próbuję ponownie. Znów nieudana próba. Nie myśląc za wiele postanawiam wysłać jej sms z prośbą o spotkanie. Wchodząc w aplikację dostrzegam wiadomość. Jedyną wiadomość. Numer nieznany. Zazdrość lekko we mnie uderza. Bez zastanowienia przesuwam palcem wskazującym po ekranie. 

,,Bilety do piekła już na Was czekają. // A.
P.s. Zapnijcie pasy - to Wasza ostatnia podróż. "

Czuję jakbym miała zemdleć. Ta treść. . w co on się wpakował. . . 
Szum wody ucicha. Najwyraźniej mój Pan skończył brać prysznic. Pospiesznie wyłączam iPhone'a i odkładam go na należyte miejsce.
Nie mija chwila a Luke wychodzi z łazienki. Biały ręcznik wolno trzyma się wokół jego bioder. Tak kurewsko przystojny, ale . . boję się o niego.


Anonymous's POV

      Radośnie uderzam palcami o kryształową szklankę napełnioną whisky. Upijam łyk bursztynowego trunku. Spoglądam na kilka zdjęć leżących przede mną. Ahh, te dzieci. Głupie istotki. Niewiedzą w co się wpakowali. Zaczęło się od dwójki, skończy na kilkunastu trumnach. Idioci, nie domyślają się nawet z kim zadarli. Z satysfakcją chwytam w dłoń czerwony mazak. Barwa niczym krew. Przekreślam kolejną fotografię.
-Już niebawem. .


Federico's POV

      Po upływie godziny w końcu wracam do mieszkania, które dzielę z mą ukochaną. Po uciążliwym poszukiwaniu ulubionych lodów Fran mogę nareszcie spędzić czas w ciepłym wnętrzu mieszkania. Pomimo letniej pory roku, w Londynie nadal zimno.
-Kochanie już jes. . -zamieram w pół kroku. Czy to. . Zakup dla Włoszki wypada mi z dłoni. Czym prędzej podbiegam do północnej ściany. Szkarłatny napis zatrzymujący mój dech. Napis stworzony niczym z krwi. Wyłoniony z czary piekieł.

Śpij słodko Francesco

León's POV

      Nie potrafię. Nie potrafię uspokoić mej ukochanej. Kiedy wkroczyła do salonu. . . wpadła w szał. Nie wiedziała co zrobić. Jej krzyk był zapowiedzią tego co miało wydarzyć się później. Trzymałem się lepiej, ale nawet osobę z postawa stalową by to ruszyło.
Ludmila wyswobadza jedną swą dłoń i kieruje ją w stronę drewnianej. . trumny. 

,, Moja psychika. To, ten widok. . . Do cholery przecież to są pieprzone dębowe trumny! Z ramion strachu wybudza mnie jeszcze to głośniejszy krzyk Blondynki. Brzmi to jak skowyt. Chwytam ją w swe objęcia, ale ona wyrywa się. Podbiega do drewnianych skrzyni pochówku. Nim mam okazję  zainterweniować unosi pokrywę. Jey krzyk jest jeszcze głośniejszy. Pada na kolana. Szybko do niej podbiegam. Unoszę ją ku górze. Odwracam ją tyłem do dwóch trumien  i sam do nich spoglądam. Widok jaki tam zostaję wbija mnie w podłoże. Przecież to . . Violetta! "

Edit; Tak bardzo Was przepraszam, że dodaję nie w terminie, ale chwilowo opuściła mnie wena. Na szczęście nie jest już tak źle. Proszę Was również o to byście mnie zrozumieli. Cały dzień jestem w pracy, mam obowiązki rodzinne, i po żmudnym dniu ostatnie o czym myślę to siąść przed notebook'iem i napisać coś. Przepraszam, ale proszę również o zrozumienie. Ja również potrzebuję chwili wytchnienia. Miłych wakacji! ;**

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Wracam :3
      Cudowny, a za razem przerażający rozdział...
      Już nie ma Violetty Diego i jego brata, Franscesci....
      Kto kolejny?
      Nathalia?
      Luke?
      Lara?
      León?
      Ugh.... I kto chce ich wszystkich zamordować?
      Co oni mu zrobili?
      Może to jakiś "kolega" (mocno naciągając to słowo), który był przez nich poniżany? Może nauczyciel? No nie wiem... nie wiem...
      Aż się zaczynam trząść ze strachu.
      Czekam na kolejny rozdział :-*
      Roxita.

      Usuń
    2. No i dziękuję za dedykację :-*
      I oczywiście Cię rozumiem :3
      Praca to zło *0*
      Ale to inna sprawa...
      Sorki za spam :-*

      Usuń
  2. Oczywiście, że zrozumiemy, przecież też jesteś człowiekiem i jak wszyscy masz obowiązki i zobowiązania :)
    A co do rozdziału - świetny! Ale DLACZEGO?! Dlaczego moja ukochana para?! Dlaczego Fran?! Pozabijasz mi wszystkich... ;-;
    Kto mógłby ich wszystkich zabić? No kto?
    Jak zawsze niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
    Nie przemęczaj się tam w pracy ;3
    No i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przpraszam,że dopiero teraz komentujem ale no... Wakacje :) rozdział trochę straszny ale zarazem ciekawy i tajemniczy. Niemogę się doczekać nextu ;* życzę dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty