Capítulo 008
(ndz.) 12:00 - next!
Violetta's POV
Londyn, Wielka Brytania
Starając się nie skaleczyć zbieram pozostałości po kryształowym wazonie. To rozbite naczynie jest tylko dowodem wybuchu Ripoll'a. Kiedy wypowiedziałam te 3 piekielne słowa, wpadł w szał. Przestał się kontrolować. Widząc go w istnej furii. . . bałam się. To było straszne, czułam się niczym w piekle. Sama jestem sobie winna. Przeklęta wyobraźnia! Dlaczego akurat jego musiałaś obrać sobie na cel.
,,Kocham Cię, Diego. - choć wydaje mi się, że szepczę mówię to wystarczająco głośno by wzbudzić w Marc'u agresywność. Jego wargi na krótki czas zatrzymują się na mej szyj. Momentalnie odpycha mnie od siebie tak gwałtownie, że plecami uderzam o blat wyspy. Czuję przyszywający ból w dolnych partiach kręgosłupa. Podchodzi do mnie i jednym szarpnięciem unosi mnie po czym ponownie zadaje cios. Z powiek natychmiast wypływają stróżki łez.
-Powtórz.
-Marc. .
-Powtórz to! "
Głośny trzask drzwi frontowych powoduje u mnie lęk. Niezdarnie wbijam sobie szkło w dłoń. Wstrzymuję oddech.
-Vilu, jesteś w domu? -słyszę donośny głos Gerard'a. Oddycham z ulgą. Na szczęście to tylko on.
-Jestem w kuchni. - odkrzykuję wstając z klęczek. Większe kawałki, które udało mi się zebrać lądują w koszu. Już po chwili mężczyzna stoi obok mnie patrząc zmartwionym wzrokiem na moją twarz. Nie miałam nawet czasu, by zakryć kosmetykami ślady, które pozostawił młody Hiszpan. Nie muszę nawet nic mówić, zaszklone oczy są odpowiedzią. Przytula mnie mocno do swej klatki. Łzami oraz szkarłatną krwią moczę mu białą, lnianą koszulę. 'Przygarnia' mnie do siebie mocniej otulając ramionami drobne ciało.
-Jesteś już bezpieczna, córciu. Nikt nie zrobi Ci już krzywdy.
Głośny trzask drzwi frontowych powoduje u mnie lęk. Niezdarnie wbijam sobie szkło w dłoń. Wstrzymuję oddech.
-Vilu, jesteś w domu? -słyszę donośny głos Gerard'a. Oddycham z ulgą. Na szczęście to tylko on.
-Jestem w kuchni. - odkrzykuję wstając z klęczek. Większe kawałki, które udało mi się zebrać lądują w koszu. Już po chwili mężczyzna stoi obok mnie patrząc zmartwionym wzrokiem na moją twarz. Nie miałam nawet czasu, by zakryć kosmetykami ślady, które pozostawił młody Hiszpan. Nie muszę nawet nic mówić, zaszklone oczy są odpowiedzią. Przytula mnie mocno do swej klatki. Łzami oraz szkarłatną krwią moczę mu białą, lnianą koszulę. 'Przygarnia' mnie do siebie mocniej otulając ramionami drobne ciało.
-Jesteś już bezpieczna, córciu. Nikt nie zrobi Ci już krzywdy.
Diego's POV
Przyjemnie jest odezwać się do kogoś kto Cię zrozumie. Nie potrzebuje przekonań, nie ocenia. . Odkąd się poznaliśmy, León w każdym momencie potrafił mnie zrozumieć. Zresztą tak samo jak i ja jego. Bywały przypadki, kiedy rozumieliśmy się bez słów.
Zabawy samochodzikami, wspólna nauka trwająca kilka lat, doradzanie sobie nawzajem w sprawach dziewczyn, pierwsze dawki napoi alkoholowych, etc. Nasza przeszłość jest kolorowa, zwariowana, ale nie należy zapominać i o tych gorszych momentach, kiedy. . .
-Może powinniśmy się wybrać dziś wspólnie do klubu. - proponuje mój przyjaciel. Chwilę myślę nad odpowiedzią, ale po chwili entuzjastycznie przytakuję.
-Męski wypad?
-A nie chcesz zabrać tej dziewczyny, o której mi opowiadałeś? Violi, hę?
-Chłopak do niej przyjechał.
León wciąga głośno zimne powietrze przez usta i wykrzywia twarz w nieznanym grymasie. -Nie wygląda to jak zmartwienie. - zauważam, na co szatyn parska śmiechem.
-Okej, co jak co, ale przykro mi Stary. Za dużo przeszedłeś by teraz cierpieć przez jakąś tam panienkę.
-To nie jest jakaś tam panienka. To jest pożądna kobieta.
-Pożadna kobieta powiadasz? Czy taka osoba po kilku dniach znajomości sypia z osobą, którą zna kilka dni - pyta ironicznie wzudzając u mnie podstawę gniewu.
-Zmusiłem ją do tego.
***
Wchodząc do domu Castillo zastaję nietypowy widok. Wnętrze posiadłości jest w panowaniu mroku. Z wyjątkiem jednego miejsca - salonu. W salonie bije nikły blask świec ustawionych na fortepianie. Stoi przy nim Violetta, a tuż przy jej 'boku' ojciec smętnie przesuwający opuszkami palcy po klawiszach. Nie namyślając się zawiele podchodzę do nich. Będąc metr od mojej ukochanej zauważam rozciętą wargę i sine ślady na jej twarzy. Bez namysłu biorę ją w swe objęcia. Spokojna melodia ucicha. Spoglądam na rodziciela dziewczyny. Jego twarz wyraża smutek i. . współczucie(?)
-Coś się stało? - pytam lekko zmartwiony obecną sytuacją.
-Musimy porozmawiać. Poważnie porozmawiać. - wzdycha ciężko. Wyczuwalne jest to, że trapi coś tą dwójkę. Ich zachowanie jest niepokojące.
Ciche syknięcie wydobywa się z mych ust, kiedy Hiszpanka wbija paznokcie w me ramie. Dopiero po tym uświadamiam sobie, że dziewczyna płacze. - Nie wiem jak Ci to powiedzieć. Proste "przykro mi" nie wystarczy w tej sytuacji.
-Gerardzie, do rzeczy. - ponaglam 40-latka.
-Cristian...
-Co z moim bratem? - pytam hardo.
-On nie żyje.
*Tydzień później*
Madryt, Hiszpania
Choć od tego koszmarnego dnia minął już prawie piekielny tydzień, ja nadal nie potrafię. Nie potrafię zrozumieć dlaczego Stwórca mi go zabrał. On był tu potrzebny. Nie w domu Boga, tu. Potrzebowałem go i potrzebuję nadal. Myśl, że już nigdy go nie zobaczę. . . Czemu aż tak bardzo to boli? Nie chcę czuć tego co odczuwam w tej chwili. Czemu cierpienie tak boli!?
Kiedy trumna z jego ciałem została opuszczona w głąb ziemi czułem się jakby ktoś wyrwał mi serce. To było okropne. Byłem gotów umrzeć by go ponownie ujrzeć.
Słysząc ciche pukanie do drzwi unoszę wzrok ponad fotografię przedstawiającą nas jako dzieci. Ja i Cris. Mieliśmy zaledwie po 6 oraz 8 lat. Zdjęcie zostało zrobione w dniu Bożego Narodzenia. Jeszcze wtedy żyli nasi rodzice. Kiedyś miałemu wiele najbliższych mi osób, a teraz. . . jestem sam. Nie mam już nikogo.
-Proszę. - mówię zachrypniętym głosem. Do pokoju Cristian'a, którego nie opuściłem od dnia jego pogrzebu wchodzi ona. Violetta. Została ze mną. Tu, w Madrycie. Nie odeszła, kiedy potrzebowałem jej najbardziej.
Podchodzi do łóżka, na którym leżę i zajmuje miejsce obok. Patrzy na mnie wzrokiem przepełnionym czułością i współczuciem, ale w tej chwili nie obchodzi mnie to. Ona nie rozumie co teraz czuję. Nikt nie rozumie! Przytula się do mnie. Odkładam zdjęcie na bok, by go nie zniszczyć. Kładzie głowę na mym torsie. Opuszkami palcy kreśli wzory na białej koszulce przylegajacej do mej klatki piersiowej. To zaskakujące, że najmniejszy gest z jej strony potrafi odmienić moje samopoczucie.
-Nie chcę byś cierpiał.
-Nie istnieje lekarstwo, które zniszczy mój ból.
-Uwierz mi, że jest.
-Vilu, nie bądź dzieckiem. .
-Pożegnaj Cristian'a.
-Nie chcę go żegnać.
Francesca's POV
Londyn, Wielka Brytania
Nigdy nie pomyślałabym, że będzie mi go aż tak brakować. To jest zaskakujące. Nie widziałam go trzy lata, ale kiedy dowiedziałam się, że on.. że Cristian. . . Byłam gotowa wsiąść w pierwszy samolot i lecieć do Hiszpani. Ta informacja.. czułam się jakby ktoś raz za razem wbijał w serce sztylet. To było niczym cios poniżej pasa.
-Jak się czujesz? - pyta Federico podając mi kubek parującej herbaty. Pomimo upływu tych wszystkich dni nie potrafię zapomnieć. Wyrzucenie pierwszej, młodzieńczej miłości z serca jest niczym morderstwo. Zabójstwo, które nigdy nie zostanie odżałowane.
-Bywało lepiej. - mówię. Upijam łyk z naczynia.
-Mogę jedynie powiedzieć, że jest mi przykro. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, więc nie mam pojęcia co czujesz. Nie mogę sobie nawet wyobrazić co w tej chwili przeżywasz..
-Bardziej martwię się o Diego, wiesz...
-Był bratem Cristian'a. Wiem.
-Powinnam tam z nim zostać. Potrzebuje teraz wsparcia.
Może i ja w tej chwili cierpię, ale co ma na ten temat powiedzieć Diego. W końcu gdyby nie patrzeć - stracił brata. Ja pierwszą miłość,ale on ostatniego krewnego. Ostatnia bliska mu osoba odeszła.
-Ta dziewczyna . .Violetta.? Została z nim.
Federico obejmuje mnie ramieniem. Kładę głowę (która od natłoku myśli jest coraz 'cięższa') na barku chłopaka.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że jesteś.
León's POV
Pusty wzrok utkwiony na kroplach deszczu spływających po szybie. Typowa pogoda urodziwej stolicy.
-Dlaczego się tak zachowujesz?
-Jak zachowuję się Twym zdaniem? - pytam nie spuszczając wzroku z panoramy pochłoniętej w mocy mroku. Miliardy minimalnych kropel wody dodaje widokowi uroku.
-Odkąd wróciliśmy z Hiszpanii, Twoje zachowanie uległo zmianie. Miejsce pogodnego chłopaka zastąpił zbuntowany nastolatek.
-Nie zrozumiesz.
-Nie dajesz mi nawet możliwości próby.
-Ludmila..
-Zgadza się, tak mam na imię. Twoja dziewczyna. - unosi głos o ton wyżej - Jestem tu nadal. Kocham Cię, ale Ty zdajesz się nawet tego nie zauważać.
-Nie o to chodzi.
-Więc o co?Wytłumacz mi to.
-To ja powinienem być teraz z Diego. Ja,nie Violetta.
-On ją kocha. .
-Jest zaślepiony.
-Nie León'ie. To Ty jesteś zaślepiony. Twój widok na świat przysłania smutek.
-Nie wiesz co mówisz.
-Właśnie, że wiem. Nie chcesz okazać cierpienia jakie czujesz po stracie brata Twego najlepszego przyjaciela, dlatego próbujesz przelać wszystkie negatywne odczucia na Violettę. Zrozum, że ona tu niczemu nie zawiniła.
-Zabrała mi przyjaciela.
-Słyszysz w ogóle, co wygadujesz? Zachowujesz się jak rozkapryszony dzieciak.
-Lu
-Nie mam siły z Tobą rozmawiać. Przyjdź do mnie kiedy pójdziesz po rozum do głowy.
-Proszę. . .
-Wiesz gdzie mnie szukać.
Luke's POV
Obdarty z jakichkolwiek sił rozluźniam krawat, a następnie ciężko osuwam się w tył po czarnym krześle. Dzisiejszy dzień nie należał do najłatwiejszych. Masy spotkań, kilka rad zarządu. Takie dni są dla mnie codziennościa, lecz nadal tak samo męczą. Nie wiem czy kiedykolwiek do tego przywyknę.
Po pomieszczeniu rozlega się dźwięk lekkiego uderzania o wielkie drzwi prowadzące do mego królestwa. Ciche "proszę" wydobywa się z mych ust. Poprawiam swój ubiór i wstaję z biurowego krzesła. Do pomieszczenia wchodzi piękna kobieta. Szatynka z niebywałą głębią oczu.
Podchodzi do biurka. Na ciemnym blacie kładzie czarną teczkę. Siada na meblu. Posyłam jej zdziwione spojrzenie, ale nie mówi choćby słowa wyjaśnienia. Zamiast tego łapie za mój granatowy krawat, który owija wokół swej drobnej dłoni. Przyciąga mnie do siebie. Odległość między nami jest minimalna.
Biała sukienka świetnie opina jej ciało. Mam wielką ochotę posiąść ją na tym pieprzonym biurko.
-Zgadzam się.
Wiem o co chodzi szatynce. Uśmiecham się. Pochylam się ku młodej kobiecie, by móc posmakować jej warg. Odpycha mnie nim mam okazję poznać smak tych ponętnych ust.
-Na moich zasadach.
~*~
From Unknown
Bilety do piekła już na Was czekają. // A.
P.s. Zapnijcie pasy - to Wasza ostatnia podróż!
Hm... Motyw anonimowego zabójcy, niczym z Pretty Little Liars i elementy z 50TG. Podoba mi się!
OdpowiedzUsuńNo, a tak już na samym rozdziale się skupiając - sam ból, smutek i żal. ;( Szkoda mi Diego. Tak nagle stracić brata.
Napiszę jeszcze tylko, że rozdział mimo tej żałoby bardzo mi się podoba, no i to chyba tyle. Czekam na next :*
Super ^^ przepraszam ,że dopiero teraz komentuję ale wczoraj niebyłl mnie w domu a kiedy wruciłam czułam się fatalnie i od razu poszłam spać ;p rozdział z nutką tajemniczości.. Jestem ciekawa co z tego wyniknie. A teraz idę czytać kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńJeżu cudo ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńLeon ty dupku , nie traktuj tak swojej ludmily :*
Leomila forever a nieskierowany cyrki leos ❤️
Kazdy rozdział jest coraz bardziej tajemniczy i coraz bardziej wciąga , podziwiam i gratuluje ❤️