Capítulo 006
(pt.) 22:15 - next!
Lara's POV
Londyn, Wielka Brytania
Pośpiesznie
wycieram ściereczką białą koszulkę. Rzucam ściereczkę na blat i biegnę w stronę
drzwi, do których ktoś się dobija. Mijając lustro spoglądam na swe odbicie.
Wyglądam dość znośnie.
Z zamachem otwieram drewnianą
powłokę. Czy to . . . Nie, tylko nie on!
-Witam panno Mebarak. - Luke
Shelley, pieprzony dominant.
-Czego Pan tutaj szuka?
-Uwielbiam chwilę, kiedy kobiety
mówią o mnie Pan.
-Gra słów.
-Gratuluję spostrzegawczości. Mogę
wejść?
-Nie wydaje mi się by był to dobry
pomysł.
-Boisz się, że mogę Cię posiąść na
kuchennym blacie? - pyta kpiąco. Spuszczam zażenowana wzrok. On jest okropny.
Podczas mej nieuwagi wchodzi do
wewnątrz domu Isabel.
-Jestem zmuszona prosić pana o
opuszczenie tego domu.
-A jeżeli tego nie zrobię?
-Wezwę siły mundurowe.
-Nie rusza mnie to.
-Proszę stąd wyjść. - podnoszę głos
na szatyna. On wydaje się tym w ogóle nie przejmować. Ta sytuacja jest
denerwująca. Ze zdenerwowania przygryzam wargę.
-Nie rób tego! - warczy podchodząc
na niebezpieczną odległość. Jego przenikliwe tęczówki przeszywają mnie na
wylot. Gdy zniża wzrok wydaję mi się, że skupia swą uwagę na mej przygryzionej
wardze. - Pieprzyć umowę! - popycha mnie na sąsiednią ścianę. Przyciska mnie
jeszcze bardziej do ściany swym ciałem. Brutalnie wpija się w moje wargi.
Szarpię się, a on w odpowiedzi blokuje mi nadgarstki umiejscawiając je nad moją
głową. Niespodziewanie w domu rozbrzmiewa płacz dziecka. Cholera, Louise!
Mężczyzna momentalnie się ode mnie odsuwa. Patrzy na mnie w zakłopotaniu, ale
ja szybko zmierzam w kierunku kuchni, gdzie została kilkumiesięczna
dziewczynka. W moje ślady idzie Luke. Na widok córki mojej cioci zastyga w
bezruchu. Ignorując Brytyjczyka wyjmuję z niemowlęcego krzesełka dziewczynkę.
Chwytam w dłoń butelkę z mlekiem i przystawiam ją do jej usteczek. Karmiąc ją
patrzę na Luke'a. Zdziwienie zastępuje wściekłość, która maluje się na jego
twarzy.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że
masz córkę!?
León's POV
Popijając kawę
ze Starbucks'a próbuję choć trochę ogrzać swój wyziębiony organizm. Po
kolejnej, upojnej nocy spędzonej w towarzystwie pięknej blondynki potrzebowałem
spaceru, który mógłby rozjaśnić mi myśli. Od kiedy tylko zobaczyłem Argentynkę
po tych wszystkich latach rozłąki, nie ma chwili by nie zaprzątała mych myśli.
Powolnie to wszystko zaczyna się ulatniać. Te wszystkie lata rozłąki źle
wpłynęły na naszą relację. Wystarczy tylko spojrzeć na to wszystko. Nie chcę
żyć w toksycznym związku. Nie chcę psuć naszej wieloletniej przyjaźni. Pomimo
tego robię to. Niestety. Zmierzam swym statkiem na skały, które mogą przyspażyć
mi zguby. Przekreślamy lata przyjaźni seksem. Przyjemnym, ale zawistnym
współżyciem. Poprzez łóżko nie odzyskam tych straconych lat. Prędzej zniszczę
to doszczętnie nim zdążę cokolwiek odbudować. . .
Violetta's POV
Od wydarzeń z
minionej nocy minęło już kilka godzin. Ten incydent zmienił wszystko.
Zepsuliśmy naszą znajomość. On i ja. Wina obustronna. Od tych setek minut nie
odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Tak jakby w krótkim czasie powstała
między nami bariera, której żadne z nas nie może przezwyciężyć.
Wycieram zapłakane oczy rękawem
bluzy, którą zabrałam mu wczoraj. Pachnie miętą i dymem papierosowym. To
właśnie mieszanka, która zwie się Diego.
Nawet londyńska pogoda postanowiła
obrać swoją smutną wersję. Wstaję z przemoczonej posadzki i wchodzę do
przytulnego i ciepłego wnętrza willi mego ojca. W przedpokoju zdejmuję
znoszone, czarne vans'y. Bosymi stopami stąpam po podłodze. Z dłońmi skrytymi w
kieszeniach ciemnej bluzy idę na piętro. W połowie drogi na piętro mijam się z
Hiszpanem. Nawet nie raczy obdarzyć mnie nikłym spojrzeniem. Już po raz nasty
tego dnia oczy zachodzą mi łzami. Bronię się by nie okazać przy nim słabości.
Szybko wbiegam na piętro, a następnie do mego królestwa. Zamykam za sobą drzwi,
po których osuwam się w dół. Podkurczam nogi, które oplatam ramionami. Twarz
chowam w kolanach. Usta opuszcza cichy szloch. Dlaczego znów mam cierpieć?
Dlaczego to akurat ja nigdy nie mogę zaznać uczucia miłości na dłużej. . . Czy
nie dane jest mi kochać?
Nathalia's POV
Na stole przy
którym siedzi moja przyjaciółka stawiam dwa kubki napełnione czarnym płynem
przepełnionym kofeiną. Siadam naprzeciw niej. Wzrok Ludmi skupiony jest na jej
splecionych dłoniach. Widzę, że coś się dzieje z blondynką. Od zawsze biła od
niej radość, a teraz. . . Wyczuwam od niej mieszane uczucia.
-Ludmila. - mówię chwytając w dłonie
kubek z parującą, czarną cieczą. Przenosi wzrok na moją postać. Zupełnie jakby
nie była tu obecna duchem. -Co się dzieje?
Między nami panuje cisza, która z
sekundy na sekundę staje się coraz to bardziej uciążliwa. Upijam łyk kawy i
odstawiam kubek na blat stołu, a następnie kładę dłoń na splecionych palcach
dziewczyny by dodać jej odrobinę otuchy.
-Jeszcze wczoraj myślałam, że kocham
León'a, a teraz nie wiem sama co czuję.
-Na pewno wszystko się ułoży. - Mówię
choć sama nie wierzę w szczerość tych słów.
-Jest dla mnie bardzo ważny. Nie
chcę go zranić. . .
Diego's POV
Atmosfera
panująca między mną, a Violettą jest bardzo uciążliwa. Ranimy się nawzajem jak
i każde z nas z osobna. Nie odzywam się to siebie nawet słowem. Nawet głupiego
"Hej" nie potrafimy wypowiedzieć. Boli mnie jednak najbardziej to, że
ja .. widzę jak ona cierpi. Stwarza pozór jakby było jej mega przykro z powodu zaistniałej
sytuacji. Kiedy wczoraj powiedziała mi, że nienawidzi mnie serce pękło mi na
tysiące drobnych cząstek.
"Nienawidzę
Cię". Te słowa sprawiają, że rozpadam się na mniejsze części. Serce pęka
na miliony, a dusza tłumi w sobie krzyk rozpaczy. 13 liter, które ranią mnie
niemożliwie. Czemu aż tak to boli.
Odsuwa się ode mnie. Szybko staje na
równe nogi i pośpiesznie zakłada moją szarą bluzę. Nie zwracając na mnie nawet
najmniejszej uwagi wbiega do swojej osobistej łazienki. Idę w jej ślady i
zakładam dolne partie garderoby. Podchodzę do drzwi. Naciskam na klamkę, ale
drzwi nie ustępują. Przykładam czoło do drewnianej powłoki. Zranienie zaczyna
ustępować miejsca wściekłości. Zdenerwowany uderzam pięścią w jasne drzwi i
wychodzę z jej pokoju. Czemu miłość aż tak bardzo boli. . . *
Z wspomnień
minionej nocy wybudza mnie delikatny dotyk Violetty, która ku mojemu zdziwieniu
przytula się do mnie. Odwzajemniam gest i oplatam ją ramionami. Chciałbym
powiedzieć, że nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić, ale nie mogę, nie potrafię.
Sam zraniłem ją w okrutny sposobów.
-Ja tak nie potrafię. - szepcze
tuląc się do mnie mocniej.
-Ale my nie
-Nie mów tego! - krzyczy
histerycznie wyswobadzając się z mego uścisku.
- Vilu
-Błagam nie. Nie! - jest bliska
załamania. Widzę to. Spod zaciśniętych powiek uwalniają się łzy. Wsuwa dłonie
we włosy, za które szarpie. Przyciągam ją do siebie by zmniejszyć jej ból. -Nie
rób mi tego. . . - szlocha mocząc przy tym moją koszulkę. Na ten widok serce
ponownie się łamie, a dusza rozpacza zanosząc się łzami. -Pocałuj mnie. - prosi
patrząc zaszklonymi oczami wprost na mnie.
- Ja nie, nie ..
-Błagam. - Delikatnie muskam jej
usta. Na policzkach czuję jej łzy. Odwzajemnia pieszczotę, a ja w odpowiedzi
mocniej przyciskam swe wargi do jej.
Przerywa nam dzwonek do drzwi.
Próbujemy to ignorować, ale osoba znajdująca się za drewniana powłoką jest natarczywa.
Z westchnięciem odsuwam się od Hiszpanki i wspólnie kierujemy się w stronę
drzwi wejściowych. Kiedy zatrzymuje się za moimi plecami otwieram drzwi, za
którymi stoi nieznany mi chłopak.
-Violetta.
-Marc. . .
*Retrospekcja.
Same kłopoty z tymi chłopakami... szkoda mi trochę Marca (?) on ją tak kocha :) super rozdział ;) to czekam do tej 22 ;**
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział ❤️
OdpowiedzUsuńNie nie nie , leomila forever ❤️
Leon nie mow tak , przecież kochasz ta drobna blondyne
A ty Ludmi nawet tak nie myśl , leon to ten jedyny ❤️
Musicie byc razem ❤️
Trojkat diego , viola i marc jest bardzo tajemniczy :*
Ciekawe co z tego wyjdzie :*
Czekam na 22 ❤️