Capítulo 004
Violetta's POV
Londyn, Wielka Brytania
Wchodzę do kuchni lekko zamroczona. Jestem zupełnie wypompowana z sił. Do późna rozmawiałam z Marc'iem. Ciężko mi bez niego. Mija już tydzień odkąd moja matka chrzestna nas rozłączyła. Nienawidzę jej za to!
Zmęczenie daje mi się we znaki, nie posiadałam w sobie nawet wystarczająco sił by się ubrać. Odziana jedynie w czarną bieliznę zajmuję miejsce przy wyspie. Stella-pracownica mego ojca, wita mnie z promiennymi uśmiechem wymalowanym na ustach. Lekko wymuszam na sobie odwzajemnienie gestu. Stawia przede mną tzw. "angielskie śniadanie" oraz filiżankę kawy. Dziękuję cicho.
Zjadam niewiele nawet na konsumpcję nie mam siły.
-Jest tata? - pytam, kiedy Brytyjka zabiera brudne naczynia i chowa je do zmywarki. Ręką podpieram głowę chroniąc ją od bliskiego spotkania z blatem.
-Wiem tylko to, że musiał załatwić coś ważnego.
Chwilę jeszcze rozmawiamy, dopóki nie wyczerpuję całkowitego zapasu sił. Po miłej konwersacji postanawiam wrócić do mojego azylu. Przechodząc przez salon zauważam wchodzącego tate do pomieszczenia. Najwyraźniej załatwił już to co była takie "ważne". Ku mojemu zdziwieniu nie jest sam. Obok niego stoi brunet, którego widzę po raz pierwszy. Obaj patrzą na mnie w zakłopotaniu. Nieznajomemu zapewne chodzi o mój ubiór, a raczej jego brak, ale Gerard. . . przeklęty tatuaż!
Lara's POV
Po raz ostatni wygładzam czarną sukienkę. Przeglądam się w lustrze. Zachwycona swym wyglądem żegnam się z ciocią. Dziś jest ten dzień. Moje marzenie dziś się ziści.
***
Staję przed szklanym wieżowcem sięgającym chmur. Na jego czele litery układają się w kluczowe słowa. Shelley Hause.
Jeżeli to jest sen to błagam; nigdy mnie z niego nie budźcie.
Diego's POV
Nadal jestem oszołomiony. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Niedawno rozstałem się z Iglesias, no ale błagam! Ona jest piękna, a ten tatuaż. . .
-Diego, tak bardzo Cię przepraszam za moją córkę. Nie spodziewałem się po niej czegoś takiego.
-Gerard, spokojnie. Nic się przecież nie stało.
-Bardzo przepraszam, ja . . . obiecuję, że porozmawiam z Violettą. - więc tak ma na imię fioletowo włosa piękność.
-Naprawdę nic się nie stało. Nie warto poruszać tego tematu. Poza tym, pana córka również była zdziwiona.
-Tak, masz rację. Zapomniałem jej wspomnieć, że przyjeżdżasz. Gdyby wiedziała, na pewno zachowała by się inaczej.
-Naprawdę, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
***
Wyciągam z kieszeni nową paczkę papierosów. Z tekturowym pudełeczkiem kieruję się na balkon. Tam spotykam córkę Gerarda. Jest tak wpatrzona w ekran swego telefonu, że nawet mnie nie zauważa. Wkładam między wargi białą rurkę wypełnioną tytoniem. Odpalam używkę i od razu się nią zaciągam. Jak na deszczową stolicę jest wyjątkowo ciepło.
Woń dymu wydychanego z mych płuc zwraca uwagę dziewczyny. Wyciągam w jej kierunku ledwo naruszoną paczkę, z której wyjmuje szluga. Cicho dziękuję i wstaje z posadzki wyłożonej jasnymi kafelkami. Podpalam jej papierosa. Opieram się plecami o balustradę i spoglądam na na nią. najwyraźniej robię to za długo, gdyż zwraca ku mnie swój wzrok. Jej oczy są piękne. . .
-Przestań.
-Ale co?
-Wpatrywać się we mnie. To uciążliwe.
-Po to mam oczy by wpatrywać się w piękną Hiszpankę.
Parska śmiechem na moją wypowiedź. Jej śmiech jest taki melodyczny. Stop! Hernandez, jesteś tu dopiero kilka godzin i już się zakochałeś! Uspokój swój popęd, bo dobrze wiesz jak to może się skończyć!
-Dla Twojej wiedzy, mam już chłopaka.
I cały czar prysł. . .
Ludmila's POV
Wychodząc ze szklanej kabiny prysznicowej moje ciało ogarnia nagły dreszcz. Szybko owijam drobne ciało w biały ręcznik. Na me biodra opadają dłonie szatyna. Odwraca mnie w swym kierunku i składa na mych ustach pocałunek pełen pożądania. On, moja szczenięca miłośc jest tu teraz ze mną. Nie odpuszczę tym razem. Kurczowo będę trzymała się tego uczucia.Po dłuższej chwili kończy pocałunek i opuszcza pomieszczenie. Opuszkami palcy dotykam warg. Nigdy nie śmiałabym myśleć, że przeszłość powróci. Ale czy tak powinno być. . . (?)
Marc's POV
Marc's POV
Barcelona, Hiszpania
Szklanka za szklanką. Butelka za butelką. Alkohol. Podobno jest rozwiązaniem na problemy, ale mojego nie potrafi rozwiązać. Puste dawki alkoholu nie przywrócą mi ukochanej. Tak cholernie mi jej brakuje. Jej dotyku, melodyjnego głosu. Tęsknie za tą kruchą dziewczyną.
Wstaję z łóżka zasypanego naszymi wspólnymi zdjęciami. Na podłodze nie ma wolnej przestrzeni od pustych butelek. Zataczając się wychodzę z mojego azylu. Jeszcze tak niedawno te puste ściany niosły echem jej piękny śmiech. Teraz nie ma już nic. Nie ma jej. Nie ma nas. Nie istnieje już nic. Zupełna przepaść. Dlaczego jej nie zatrzymałem. . .
Szklanka za szklanką. Butelka za butelką. Alkohol. Podobno jest rozwiązaniem na problemy, ale mojego nie potrafi rozwiązać. Puste dawki alkoholu nie przywrócą mi ukochanej. Tak cholernie mi jej brakuje. Jej dotyku, melodyjnego głosu. Tęsknie za tą kruchą dziewczyną.
Wstaję z łóżka zasypanego naszymi wspólnymi zdjęciami. Na podłodze nie ma wolnej przestrzeni od pustych butelek. Zataczając się wychodzę z mojego azylu. Jeszcze tak niedawno te puste ściany niosły echem jej piękny śmiech. Teraz nie ma już nic. Nie ma jej. Nie ma nas. Nie istnieje już nic. Zupełna przepaść. Dlaczego jej nie zatrzymałem. . .
Francesca's POV
Londyn, Wielka Brytania
Spacerując alejkami w parku czuję się znakomicie. Nie wiem czy to zasługa tego londyńskiego klimatu czy może tego wspaniałego bruneta zwanego moim przyjacielem. Kiedy chwyta mą dłoń po to by spleść ją wraz ze swoją wszelakie wątpliwości znikają. To dzięki niemu się uśmiecham. Jest moim ksieżycem na gwiaździstym niebie. Tlenem. Ja . . . Kocham go.
Nie, nie i jeszcze raz nie! Rozumiesz Francesca? Nie możesz go kochać! Stracisz przyjaciela. . . Karci mnie moja wewnętrzna bogini. Ale, ja . . .
-Wszystko okej? - pyta wyraźnie zmartwiony.
-Tak. Nie. Nie wiem. - wzdycham ciężko.
-Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć? - Przytakuję. To zaskakujące, że czuję się przy nim nieswojo. To jest. . . Nie chcę tego. Błagam, tylko nie to.
Lara's POV
Nerwowe bawię się rąbkiem czarnej sukienki. Od kilku dłuższych chwil czekam na spotkanie z moim (o ile niebiosa pomogą) przyszłym szefem. Spotkanie z zarządem się przedłużyło. Na moje nieszczęście. Już chciałabym mieć to za sobą. Strasznie się denerwuję.
-Panna Mebarak. - słyszę tuż nad sobą. Unoszę wzrok ku górze i napotykam przenikliwe tęczówki niczym rzeka gorzkiej czekolady.
Znaczące chrząknięcie uświadamia mnie, że zbyt długo wpatruję się w mężczyznę. Zażenowana spuszczam wzrok czując jak na moje policzki wkradają się szkarłatne plamki.
-Zapraszam.
***
Myślałam, że czekając na to spotkanie byłam niczym na sądzie ostatecznym, ale teraz. . . To jest o wiele bardziej stresujące.
-Panno..
-Wystarczy Lara. - przytakuje na moje słowa.
-Więc Laro, jestem zainteresowany Twoją osobą. - potakuję na znak, ze rozumiem. Wyciąga z szuflady biurka wykonanego z ciemnego dębu plik kartek.
-Podpisz.
Spoglądam na pismo. ,,Dokument o poufności''. Posyłam mu zdziwione spojrzenie, ale wyraz jego twarzy nie zmienia się. Nie wyraża nawet najmniejszych cząstek jakichkolwiek uczuć. Bez jakiegokolwiek namysłu podpisuję dokument. Oddaję mężczyźnie plik.
-Mam do Ciebie prośbę, Laro. - sposób w jaki wymawia moje imię powoduje ciarki na mym ciele.
-Słucham.
-Bądź mą uległą.
Widze momenty z 50 twarzy greya :) super rozdział :D c ekam na next i życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką ,,Fifty Shades of Grey'' , dlatego czasami będą pojawiać się fragmenty. Od razu mówię, że rzadko, ale jednak! ;) // xx
UsuńHah spoko ja też kocham ten film (książki lepiej nie będę czytać..) xoxo
UsuńMoje <3
OdpowiedzUsuńWrócę do końca tygodnia ! ;*
Bo mam dostać 6 z Angielskiego z poprawy, żeby dostać 5 na koniec...
Życz mi powodzenia, proszę ;*
WRÓCĘ <3
Roxita
Na pewno Ci się uda ;*
UsuńPowodzenia! // xx
Leomila ❤️❤️
OdpowiedzUsuńWspaniałe .
Cudowna jest ta chwila ktora ukazujesz , wszytsko jest tam ważniejsze , wszytsko przenika do człowieka dogłębnie ❤️