Si te vas


 Jeśli odwrócisz się ode mnie
Będzie to moja wina
Ranienie ciebie
Sprawia mi przykrość i niszczy moje istnienie


      Znów wstaje nowy dzień. Nic nie znaczący. Szara rzeczywistość i nic nie warte życie. Codzienność, która z każdą minutą zadaje coraz to większy ból. Ból, który powstał w piekielnym momencie mego życia. Palące wspomnienia, które już nigdy nie staną się jawą. Pozostaną na wieki w sercu zadając utrapienie duszy. Duszy, która niegdyś była białą kartką papieru bez skazy smutku. . .

,, Jej ostatnim marzeniem będzie chęć śmierci. Zniszczę ją tak jak Ci obiecałem.’’

      Pamiętam jego słowa. Kilka słów, które zadało mi ból. Piekielne uczucie, które zapamiętam do końca swoich dni.  Zdradził mnie;  serce, które mu oddałam, rozbił na tysiące malutkich cząstek. Dlaczego to zrobił? Dla zabawy? Dla urozmaicenia swoich podbojów? Chciał się ze mnie pośmiać? Nie mam pojęcia, ale jednego jestem pewna. Nie kochał mnie. Nigdy. To była zabawa. Gra, z której wyszłam przegrana. 

***

      Mija dłuższa chwila zanim wstaję z łóżka. Jestem cała obolała. Nieprzespane noce dają mi się we znaki. Wydarzenia ostatnich dni osłabiają mnie. Jestem strasznie bliska krawędzi. Przepaść nie mająca końca jest nieuchroniona. Spoglądam na kalendarz. 29 czerwca. Tydzień od zadania mojej duszy bólu. Siedem dni bez niego. . .

      Nie możesz! Bądź silna. Pokaż, że potrafisz żyć na nowo! Krzyczy moja podświadomość. Ale ja nie potrafię. Był dla mnie wszystkim.  Słońcem na pochmurnym niebie, tlenem . . . Potrzebuję go, by móc normalnie funkcjonować!
      Otrząśnij się! On Cię nie kochał, grał przez cały czas! Byłaś tylko jego zabawką! Ale dlaczego mi to zrobił? Dlaczego akurat ja. . .

      Z transu wybudza mnie donośny hałas. Jestem sama w domu więc, . . . ; pewnie coś się stało na zewnątrz. No cóż, nie wiem co to było i nie interesuje mnie to jakoś specjalnie. Na pewno jakiś wypadek. Na tej ulicy to porządek dzienny. Może powinnam się stąd wynieść. . . Muszę nad tym pomyśleć. Chociaż równie dobrze mogę zginąć, nie zależy mi już.

***

      Nawet niebo nade mną płacze. Nad moim marnym losem. Nie jestem już nic warta. Moje życie i tak już nie długo wygaśnie. Jestem świecą, która ma swój kres. Strasznie bliski.
      Wychodząc z domu zarzucam kaptur na głowę. Pomimo takiej ulewy brak mi chęci o troskę o własne zdrowie. Gdy nie ma jego nie jest mi potrzebne do niczego zdrowie, bo przecież tylko to mi zostało. Szczęście i radość zabrał ze sobą pozostawiając w zamian ból i rozpacz. 

      Pusta - tak się właśnie czuję. Zostałam obdarta z jakichkolwiek uczuć. Nie pozostało mi już nic. Jednakże pomimo tego wszystkiego co mi zrobił nie potrafię przestać go kochać. Pomijając fakt, że mnie zniszczył życzę mu jak najlepiej.

       Mój telefon daje o sobie znać. Si te vas. Mój humor staje się jeszcze pochmurniejszy. Ustawiłam tą piosenkę specjalnie dla Diego. W przeciągu ostatnich dni słuchałam tej smutnej ballady całymi dniami. Nie potrafiłam przestać. Pozwalała wyrzucić wszystko z siebie. 
      Po dłuższej chwili telefon ucicha. Znów rytm wybijają tylko ciężkie kroki i krople deszczu uderzające o każdą możliwą powierzchnię. Niedługo jest mi jednak dane cieszyć się tą smutną pieśnią mego nastroju. Telefon po raz kolejny wydaje z siebie dźwięk. Wzdycham głośno idąc dalej przed siebie. Z tobą mogę iść nawet na koniec świata. Przestań o nim myśleć! On już nie istnieje! Rozumiesz? Nie istnieje, dla ciebie . . .
      Na samo wspomnienie jego słów gorzkie łzy gromadzą się w kącikach oczu. Dlaczego akurat mnie obrał na swój cel? Dlaczego. . .

      Nie wiem nawet kiedy zaczęłam biec. Chcę uciec. Uciec od problemów, bólu, cierpienia, jego . Tylko o tym marzę. Błagam, niech przyjdzie już kres. Niech zgasnę. Proszę. . .
      Zderzam się z kimś i upadam na mokry chodnik. Dość, że przemoczona to jeszcze to; niech to się jak najszybciej skończy! Unoszę głowę by móc spojrzeć na tą osobę. Już po sekundzie żałuję, że wyszłam z łóżka. Mogłam w nim grzecznie spędzić cały dzień, ale jak zawsze cały świat jest przeciwko mnie. Po co zgodziłam się spotkać z Nathalią, przecież równie dobrze mogła zaszczycić moje skromne progi swoją obecnością, nie narażając mnie na obecną sytuację.       On i ja. Ja blada bez krzty chęci życia, i on; tak samo piękny. Nawet z oklapniętą na czoło grzywką wygląda seksownie. . . Violetta! Weź się w garść! On cię skrzywdził! Ale ja nie mogę. Nie potrafię. . .

      Szybko podnoszę się z mokrego podłoża i uciekam stamtąd zanim ma szanse coś powiedzieć. Nie chce słyszeć jego głosu. Nie teraz. Nie po tych wszystkich fałszywych komplementach kierowanych do mojej osoby. Cały czas kłamał. Nieustannie! Każde jego słowo było. . . nie mam już nic. . .


Pozostawisz mnie tylko w bólu

      Polana pośród lasu. Miejsce, które tak bardzo kochałam. A teraz nie ma już nic. To tu wszystko miało swój początek. To tu narodziło się fałszywe uczucie miłości. Perfidne uczucie. Moja wiara przez to wszystko jest coraz słabsza. Nie potrafię już wierzyć, że wszystko się ułoży. To było by kolejne kłamstwo! 
      Bezsilność rzuca mnie na kolana. Nie potrafię się poruszyć. Wszystko zostało zburzone. Nie pozostał nawet najmniejszy skrawek. Zupełna przepaść.
      Rzęsiste łzy spływające po twarzy tworzą kręte ścieżki. Ślady po moim cierpieniu stają się wielkimi bliznami. Wyrządził wielką krzywdę. Pozbawił mnie umiejętności kochania. Przez piekielną zabawę nie będę potrafiła na nowo pokochać. Zresztą, nieważne. Dla mnie nadal liczy się tylko on. . .


***

      Nie wiem ile czasu minęło, ale słońce zdążyło już schować się za horyzontem. Zimny powiew przyprawia mnie o dreszcze. Wzdrygam się na samą myśl o powrocie przez las po zmroku. Gdyby tylko był przy mnie, nie lękałabym się niczego. Wiedziałabym, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. . . Skończ już! On Cię skrzywdził! Rozumiesz? Zrobił to przed czym Cię bronił!

      Podnoszę się z przemokniętej do cna trawy. Jest mi zimno.Moje ubrania już dawno przemokły. Dopiero teraz zaczynam odczuwać niską temperaturę panującą dookoła. Zaczerwienione od płaczu oczy zaczynają mnie piec. Nie wiem jak wrócę. A właściwie, mam po co wracać?

***

      Budzę się nagle. Jest mi strasznie zimno. Nadal jestem na polanie. Miejsce kiedyś tak piękne z każdą sekundą traci swój urok. Dla mojego serca staje się przeszłością. Nawet to miejsce. . .
-Violetta! -słyszę nagle. Odwracam się w tył. On tu jest. Szukał mnie. Zrobił to. . . Chciałabym móc rzucić mu się na szyję.
      Wspomnienia wracają. Ten ból, uderza we mnie ze zdwojona siłą. Podnosi mnie ku górze. Jego dotyk jest taki . . . palący. Wypala kolejne rany w mojej duszy. Szarpię się. Ja nie chcę. Serce mówi dość cierpienia, ale rozum zapomnij. Zapomnij o nim. . .
      Przyciska mnie do swego torsu. Jego serce mocno bije. Czuje to. Kiedyś mówił, że tylko ja mogę go do tego doprowadzić. Czyżby wtedy mówił prawdę? Nie, to było jedno z setek kłamstw!
      Nie potrafię być spokojna w jego obecności. Nie po tym co mi zrobił. Używam wszystkich swoich sił by móc mu się wyrwać. Na marne. Oplata mnie swoimi ramionami niczym bluszcz. Nie daje za wygraną. Nie chce go. Nie chce znów cierpieć. Ledwo radze sobie z tak niedawno zadanym bólem. To za wcześnie.

      Jetem cała potargana i niewyspana. Nie mam na nic sił, ale będę się bronić. Będę bronić się przed tą fałszywością. Używam coraz więcej sił by móc się uwolnić. Niepoprawnie . Przeze mnie tracimy równowagę. Przyciska mnie do lekko wilgotnej powierzchni. Napiera na mnie swoim ciałem, blokując nadgarstki. Dlaczego on mi to robi? Dlaczego. . .
-Jeżeli aż tak bardzo Ci zależy, zabij mnie. Tu i teraz. . .


Komentarze

  1. Jezu *-* to jest cudowne <3 po prostu... ARCYDZIEŁO i nawet więcej^^ czekam na next tego opowiadania (jeśli będzie[oby tak :*]) na rozdział i życzę weny ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. <3
    Matko genialne, przesłodkie, dramatyczne!
    ~~~Cudne~~~
    Musisz częściej pisać OS!
    Czekam na rozdział<3!


    xxAlex

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty